Jak się zachować w czasie strapienia

Osiem zasad ignacjańskich
Życie Duchowe • JESIEŃ 104/2020
Fot. Piotr Fabian, domena publiczna

Strapienie duchowe jest przykrym i trudnym doświadczeniem, przeżywanym nieraz bardzo boleśnie. Rodzi się więc pytanie, czy istnieją środki i sposoby, które pozwalają je owocnie przeżyć. Od­powiedzi na nie poszukajmy u mistrza duchowego rozeznania – św. Ignacego Loyoli.

1. Nie podejmować żadnych decyzji, nie dokonywać żadnych zmian

W Ćwiczeniach duchowych hiszpański mistyk zawarł reguły roze­znawania duchów. Daje w nich również odpowiedź, w jaki sposób przeżywać czas strapienia (Ćd 318–321). Pierwsza i podstawowa za­sada, o której należy pamiętać, dotyczy postanowień. W strapie­niu nie należy podejmować żadnych decyzji ani nie dokonywać żadnych zmian. Pojawiają się bowiem wówczas silne pokusy, aby je czynić. Im większe strapienie i wewnętrzny dyskomfort, tym silniejsze pokusy. Dotyczą one zwłaszcza rezygnacji z podjętych wcześniej decyzji. Ktoś na przykład postanowił codziennie przed snem przeczytać kilka wersetów Pisma Świętego albo zaangażować się w działalność humanitarną i apostolską w hospicjum czy w or­ganizacji charytatywnej. W czasie strapienia będzie kuszony, by z tych postanowień zrezygnować. Kusiciel będzie wysuwał szereg „rozsądnych” racji motywujących zmianę. Co więcej, będzie pod­powiadał, aby uczynić ją jak najszybciej. „Zło odczuwa potrzebę bycia dokonanym «natychmiast», gdyż jeśli pomyślisz, już tego nie zrobisz. Zło zużywa się w pośpiechu, dobro natomiast wzra­sta w cierpliwości”[1].

2. Skorzystać ze wsparcia innych

Decyzje podjęte w czasie strapienia okazują się zwykle błędne, a nawet grzeszne. W takim stanie nie ma właściwych warunków ani możliwości podjęcia rozsądnych decyzji i wyborów. Wątpli­wości, wewnętrzny niepokój, lęki przed przyszłością i nieznanym czy dezorientacja nie sprzyjają obiektywizmowi, zaś pośpiech jest zazwyczaj złym doradcą. W czasie strapienia należy być stałym i wiernym sobie, własnemu sumieniu i wcześniejszym wyborom. Ponadto dobrze jest skorzystać ze wsparcia innych. Pomocą w zo­biektywizowaniu sytuacji może służyć kierownik duchowy, men­tor, przyjaciel, dobry terapeuta czy grupy wsparcia.

3. Być stanowczym

W czasie strapienia trzeba być stanowczym. Istnieje bowiem ten­dencja, aby strapienie „pieścić” i robić z siebie ofiarę. Wyraża się to na przykład w izolacji i pielęgnowaniu najczarniejszych myśli. Wszyscy i wszystko wówczas denerwuje i drażni, a wtedy bardzo łatwo pogrążyć się w smutku i cierpiętnictwie, poddać się stra­pieniu i jego konsekwencjom. David Fleming SJ porównuje takie zachowanie do reakcji rozpuszczonego dziecka: „Jeżeli człowiek jest stanowczy w stosunku do dzieci, rezygnują one ze swoich ka­pryśnych zachowań. Jeżeli jednak człowiek w jakikolwiek sposób okaże pobłażliwość lub słabość, dzieci stają się bezlitosne, próbując otrzymać to, czego pragną, tupiąc nogami lub kombinując, by zaskarbić sobie czyjeś względy. Nasza taktyka musi opierać się na stanowczości w radzeniu sobie ze złym duchem w naszym ży­ciu”[2]. W czasie strapienia nie można poddawać się czarnym my­ślom i szantażowi zła, lecz reagować pozytywnie i stanowczo się im przeciwstawiać.

4. Pozostać wiernym modlitwie

Wśród środków duchowych, które pomagają przetrwać przykry stan strapienia, autor Ćwiczeń duchowych wymienia modlitwę, rachunek sumienia i praktyki pokutne. Wszystko to służy pogłę­bieniu relacji z Jezusem i całkowitemu zaufaniu Mu.

Głównym sposobem radzenia sobie ze strapieniem jest modlitwa. Niestety, w stanie strapienia nie jest łatwo się modlić. Czasami roz­poczęcie modlitwy wymaga wręcz walki z paraliżującym lękiem przed podjęciem nawet próby modlitwy. Modlitwę odkłada się wówczas na później, gdyż przychodzą do głowy tysiące ważnych spraw, które trzeba wcześniej załatwić. Samo podjęcie modlitwy nie gwarantuje owocności. Bywa, że pojawia się jakaś duchowa myśl, ale od razu przychodzi rozproszenie, czyta się słowa Biblii, które nie dają jednak radości i niczego nie mówią, zaczynamy się modlić, ale powtarzamy słowa modlitwy mechanicznie i bez zro­zumienia. To przykry stan, w którym nic nie owocuje. Człowiek czuje się do tego stopnia przytłoczony lękiem, że byłby skłonny zanegować nawet istnienie Boga.

Ten rodzaj trudności dopuszczany przez Boga ma nam uświado­mić, że modlitwa jest darem Boga, ma też pogłębić ducha pokory i wdzięczności wobec Niego. Jak się wydaje, właściwym środkiem na te trudności jest przetrzymanie tych przykrych stanów. Święty Ignacy proponuje nawet nieznaczne wydłużenie modlitwy (por. Ćd 13). Błędem jest natomiast „podwajanie czasu modlitwy. Ra­dykalne zwiększanie czasu modlitwy może jedynie spowodować duchowe wypalenie i jeszcze większy smutek”[3].

Modlitwa w stanie strapienia powinna być prostsza. Czasem na­leży korzystać ze znanych formuł modlitewnych, na przykład ró­żańca, litanii, aktów strzelistych i innych prostych formuł modli­tewnych. Oczywiście najważniejsza jest Eucharystia. W strapieniu pojawia się pokusa, by z niej zrezygnować z błahych powodów, spóźniać się na nią albo ją skracać. W takiej sytuacji warto sto­sować zasadę agere contra – „działać przeciw”, być wiernym nie­dzielnej Eucharystii, a może nawet uczęszczać częściej do kościoła.

Kardynał Carlo M. Martini wskazuje na wagę sięgania w chwilach strapienia do słowa Bożego. Pozwala ono bowiem ciągle poszuki­wać „«motywacji do tego, by trwać», aby nie ulec, aby mieć mimo wszystko nadzieję. Pomaga odzyskać straconą energię, odnowić zużyte siły, ożywiać naszą codzienność […], pokonywać chwile nudy, ciemności, niecierpliwości, niesmaku i goryczy”[4].

Ojcowie Pustyni proponują prostą metodę radzenia sobie ze stra­pieniem przy pomocy Biblii. Polega ona na przeciwstawianiu ne­gatywnym, nieuporządkowanym myślom, pokusom czy uczuciom pozytywnych myśli, słów i zdań zaczerpniętych z Pisma Świętego. Mnisi uczyli się takich tekstów na pamięć, by mieć je stale w po­gotowiu, gdy pojawi się czas strapienia. Kiedy nie mogli sobie nic przypomnieć, wtedy po prostu wzywali imienia Jezus, które, jak sądzili, odpędza demony. W podobny sposób postępował Je­zus. W czasie strapienia, które towarzyszyło Mu podczas kusze­nia na pustyni, przeciwstawiał pokusom słowa Pisma Świętego (por. Łk 4,1–12).

5. Praktykować codzienny rachunek sumienia

Inną pomocą w strapieniu jest codzienny rachunek sumienia. To modlitwa bardziej usystematyzowana, związana z przedmiotem pracy nad sobą. Jak wspomniałem wcześniej, w czasie strapienia istnieje niebezpieczeństwo litowania się nad sobą, trudniej jest kontrolować emocje. Dlatego należy cierpliwie analizować swoje uczucia, odczucia i pragnienia, starając się odnaleźć ich źródło. Ra­chunek sumienia pozwala dotrzeć do źródeł, przyczyn strapienia i – jeżeli wypływają z oziębłości czy lenistwa duchowego – podjąć systematyczną pracę. Im większe jest strapienie, tym większa po­trzeba rzetelnej refleksji i badania sumienia. Dobrze jest ponad­to korzystać regularnie z sakramentu pojednania i kierownictwa duchowego, a nawet je zintensyfikować, jeżeli tak zdecyduje kie­rownik duchowy.

6. Podjąć dodatkowe formy ascezy

Gdy strapienie jest wyjątkowo silne i natarczywe i gdy pojawia się pokusa ucieczki w przyjemności realne lub wirtualne, koniecz­ne są dodatkowe formy ascezy, na przykład post czy różne formy umartwienia. Warto jednak pamiętać, że ważniejsza od pokuty ze­wnętrznej (ograniczanie pożywienia i snu czy inne fizyczne umar­twienia) jest asceza wewnętrzna, a więc systematyczna praca nad sobą, nad umartwieniem własnej woli, uczuć, impulsywności, tak by szukać zawsze woli Bożej (por. Ćd 82–87). „Każdy mały akt opo­ru rodzi odwagę na przyszłość… i tak – krok po kroku – przezwy­ciężamy strapienie”[5].

7. Ufnie powierzyć się Bogu

Czas strapienia duchowego jest próbą. Poprzez czas próby, pustyni Bóg „sprawdza” prawdziwość ludzkiego zaufania, a także motywy miłości. Próba pokazuje, czy jest to miłość interesowna, czy bezin­teresowna. Oczyszcza ponadto z egoizmu. Pozwala przejść od mi­łości Bożych darów do miłości samego Boga. Na początku życia duchowego Bóg daje „duchowe cukierki”, by zrównoważyć atrak­cyjność i przyjemność zła. Gdy jednak przestaje ono być pociągające, kończą się pocieszenia, przychodzi czas oschłości, a poprzez nią czas miłości bezinteresownej. Dlatego strapienie jest „najważ­niejszą lekcją życia wewnętrznego, uczącą nas nadziei i wiodącą nas ku duchowej dojrzałości w sposób, którego samo tylko pocie­szenie duchowe nie byłoby w stanie zapewnić”[6].

Dopuszczając strapienie, Bóg pragnie, by człowiek zrozumiał, że wszystko jest Jego absolutnym darem i łaską. Gdy św. Katarzyna ze Sieny pytała Boga, kim jest, usłyszała: „Jesteś tą, która nie jest. Jestem Tym, który jest”. Katarzyna zrozumiała, że sama z siebie jest nikim, ale wszystko zawdzięcza miłości Boga i Jego łasce. Świado­mość, że wszystko jest darem Bożej miłości, oczyszcza i wyzwala.

Bóg obdarza miłością i różnymi darami, ale pragnie, by nie zado­walać się nimi ani żadnymi namiastkami miłości. On chce dawać siebie. Obdarza swoimi darami również w sytuacjach strapienia. I chociaż może brakować pociechy wewnętrznej, to jednak nie od­mawia człowiekowi wystarczającej łaski. W takich chwilach na­leży pamiętać, że „Bóg jest «zawsze» z nami i że Jego opatrzność «zawsze» działa w naszym życiu: odczuwalnie w czasie pociesze­nia duchowego i wprawdzie nieodczuwalnie, lecz w sposób realny i ciągły w czasie duchowego strapienia. Dzięki temu z tym większą pewnością wiemy, że w każdej chwili naszej wędrówki rzeczywiście możemy wraz z Jezusem powiedzieć: Nie jestem sam”[7].

Gdy św. Paweł skarżył się Jezusowi na jakiś wewnętrzny rodzaj cierpienia, szczególnie dla niego uciążliwy, usłyszał zapewnienie o Jego pomocy i wezwanie do cierpliwości: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9). Przypo­mnijmy sobie Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. W czasie największego strapienia połączonego ze zmaganiem, walką, krwią i łzami całko­wicie zaufał Ojcu: „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22,42). Podobnie na krzyżu, w czasie największego opuszcze­nia, samotności, poczucia oddzielenia od Ojca, ufał i powierzał Mu swego Ducha (por. Łk 23,46). By przejść zwycięsko próbę stra­pienia, trzeba ufnie zwracać się do Ojca i powierzać się Jego woli. Warto wówczas modlić się prostą modlitwą św. Faustyny: Jezu, ufam Tobie, Ojcze, ufam Tobie. Albo słowami Jezusa: Ojcze, bądź wola Twoja (por. Mt 6,10).

8. Pamiętać, że po nocy przychodzi dzień

Strapienie wymaga cnoty cierpliwości. Święty Ignacy zaleca wo­bec pokus złego ducha stanowczość, pracę nad sobą i zdyscypli­nowanie. Natomiast wobec siebie – łagodność, cierpliwość, wy­trwałość, wyrozumiałość i odwagę. Święty Paweł z kolei poucza, że „ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana zaś cnota – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Du­cha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,3–5).

Warto jeszcze podkreślić, że strapienie występuje na przemian z pociechami. Mistyczka Juliana z Norwich tak opisuje swoje do­świadczenie sinusoidy pocieszeń i strapień: „Następne objawienie naszego Pana przyniosło niewysłowioną duchową radość mojej du­szy. […] Uczucie to napełniło mnie taką radością i było tak pełne dobroci, że czułam się całkowicie spokojna, wolna od troski i tak ukojona, jak gdyby nic na ziemi nie mogło wyrządzić mi krzyw­dy. […] Trwało to tylko przez chwilę i zaraz potem moje uczucie uległo zmianie i zostałam pozostawiona sama sobie, przygnębio­na, zmęczona sobą i poczułam taki wstręt do mego życia, że ledwo mogłam znieść to, że żyję. Nie było żadnej ulgi ani pociechy dla moich uczuć, poza wiarą, nadzieją i miłością, i te miałam w isto­cie, ale nie potrafiłam ich odczuć w moim sercu”[8]. Doświadczenie to pojawiało się na przemian, cyklicznie.

Kiedy przeżywamy czas strapienia, możemy odnieść wrażenie, że będzie ono trwało wiecznie. Tymczasem jest to stan przejściowy; po nim następuje pocieszenie. Podobnie jak po deszczu pojawia się słońce i piękna pogoda, a po ciemności nocy następuje świt i dzień. „Nieustanna naprzemienność pocieszeń i strapień duchowych, o różnych długościach i różnym natężeniu, przeplatana okresami spokoju, w których niczego nie odczuwamy – oto normalny przebieg doświadczenia duchowego, jakiego powinniśmy oczekiwać”[9].

Doświadczenie strapienia stanowi zazwyczaj wstęp do większego daru, którego Bóg chce w swojej hojności udzielić, oczyszczając wpierw duszę i przygotowując ją na przyjęcie tego daru. Dlatego strapienia nie należy uważać za największe nieszczęście i zło, ale traktować jako trudny dar, który służy duchowemu wzrostowi. Natomiast w czasie pocieszenia duchowego trzeba przyjmować Bożą „energię” dobra i miłości, która pomaga w wierze i nadziei przeżywać przyszły czas strapienia.

Przypisy
[1] S. Fausti, Sztuka rozeznania i podejmowania decyzji. Okazja czy pokusa?, Kraków 2004, s. 98.
[2] Cyt. za: M.E. Thibodeaux, Dobre i złe duchy w naszym życiu, Kraków 2012, s. 119.
[3] Tamże, s. 122.
[4] C.M. Martini, Głos prorocki w mieście. Rozważania o proroku Jeremiaszu, Kraków 1996, s. 88.
[5] T.M. Gallagher, Rozeznawanie duchów. Św. Ignacy uczy jak świadomie kroczyć przez życie, Kraków 2016, s. 214.
[6] Tamże, s. 228.
[7] Tamże, s. 235.
[8] Juliana z Norwich, Objawienia Bożej Miłości, Poznań 2007, s. 62.
[9] T.M. Gallagher, dz. cyt., s. 251.