Moje misyjne pragnienie wyjazdu do Chin zrealizowało się po kilkunastu latach od czasu wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Powołanie misyjne do pracy w tym kraju odkryłem już bowiem na początku zakonnej drogi, w nowicjacie. Wówczas głęboko dotknięty faktem prześladowania chińskich chrześcijan oraz potrzebami chińskiego Kościoła odczytałem wezwanie do posługi w tym kraju.
Belize, kraj nieodkryty jeszcze przez turystów, oczarowuje magią prostoty i bezpośredniości, które w Europie zostały zatracone. Na początku trudno się zorientować w znaczeniu, jakie dla miejscowych ma tradycja, religia chrześcijańska, czas, rodzina, Msza, porządek, uścisk dłoni czy napotkane spojrzenie drugiego człowieka.
Życie młodych Boliwijczyków nie jest łatwe. Z pewnością jeden z najpoważniejszych problemów, z jakim muszą się borykać, to trudna sytuacja ekonomiczna i duże bezrobocie. Przytłacza ono szczególnie ludzi wchodzących w dorosłość, zniechęcając do podejmowania konstruktywnych działań.
Kardynał Adam swoim długim, trudnym, ale przecież fascynującym życiem napisał wspaniały scenariusz jednego powołania. Ściślej mówiąc, to Pan Bóg napisał ten scenariusz. W młodzieńczym wieku, jako dziedzic, potomek ziemiańskiej rodziny, młody Adam postanowił pójść za Chrystusem i zrealizować ten ideał w szeregach Towarzystwa Jezusowego.