Miasto jest przestrzenią dwuznaczną. Miejskość uwidacznia stany przeciwstawne: świętość i grzech, jasność i ciemność, dobro i upadek… Pismo pokazuje oba te warianty. Jerozolima jest miastem ocalenia, schronieniem wierzących: "Przebudź się, przebudź! Przyodziej moc twą, Syjonie! Oblecz się w szaty najokazalsze, o Święte Miasto, Jeruzalem! Bo już nie wejdzie nigdy do ciebie żaden nieobrzezany ani nieczysty" (Iz 52, 1). Z kolei Babilon jest miastem zniszczenia, królestwem pychy: "Zamieniłeś miasto w stos gruzów, warowny gród w rumowisko. Zamek pysznych, by się nie stał miastem, nie będzie odbudowany na wieki (Iz 25, 2).
Dzisiaj łatwo zapomnieć o tej dwuznaczności, wybierając drogę na skróty. Można na przykład gardzić miastem, patrząc z politowaniem na jego zakurzone ulice, zatłoczone galerie handlowe i zmęczonych, pracujących w nim ludzi. Można też ubóstwić miasto, poddając się jego odurzającej atmosferze, jego hałasom i światłom. Obie drogi to odrzucenie podwójnej, biblijnej natury miasta. Przed kilkunastoma wiekami Ojcowie Pustyni uciekali z wielkich ośrodków miejskich, aby spotkać się z Bogiem. Nie poszukiwali świętego spokoju, wręcz przeciwnie. Pustynia była dla nich miejscem intensywnego życia duchowego. Dziś nie trzeba już uciekać, bo nasze miasta stały się pustyniami.
Na szczęście XX wiek, stulecie urbanizacji, to również pojawienie się nowej duchowości miasta. Dzięki gorliwym kobietom i mężczyznom, którzy nie uciekli z wielkich miast, przeciwnie, z odwagą się w nich zanurzyli, można dziś korzystać z cennych wskazówek, jakie nam zostawili. Wśród tych miejskich proroków są między innymi: Carlo Carretto, Pierre-Marie Delfieux oraz Catherine de Hueck Doherty. Wszyscy troje żyli duchowością miasta, wszyscy dzielili się doświadczeniami w swoich książkach.
Pustynia
Carlo Carretto (1910-1988) był małym bratem Jezusa. Przez dziesięć lat żył na Saharze. W 1965 roku założył pod Asyżem fraternię Małych Braci, którą kierował do swojej śmierci. Jest autorem ponad dwudziestu książek. Jedna z nich to wydana w 1986 roku Pustynia w mieście. Ta niewielka książeczka powstała na dość nietypowe zamówienie. Carretto odwiedzał wiele miast, aby głosić w nich Dobrą Nowinę. Celem jednej z podróży, dość niespodziewanie dla niego samego, okazał się Hongkong, o którym pisał: „wydał mi się miastem przyszłości, zakotwiczonym na bezkresnych wodach, z ulicami usianymi niewiarygodną liczbą świątyń różnych bóstw, podobnie jak w Koryncie i Atenach za czasów św. Pawła. Nazwy tych świątyń to: Bank of America, The Hongkong and Shanghai Banking Corporation, Bank of China…”1. Carretto, zaproszony na spotkanie przez młodych Chińczyków, usłyszał prośbę: „Napisz dla nas książkę, która pomogłaby odnaleźć naszą pustynię tu, w mieście” (Pustynia w mieście, s. 19). Odpowiedź na tę prośbę to książeczka z rozpisanymi na siedem dni tygodnia medytacjami.
Carretto pisze w niej o samej idei miasta-pustyni: „Pustynia jest tam, gdzie znajduje się człowiek […]. Niech pojęcie pustyni nie ominie miejsc zaludnionych, postaraj się pomyśleć, a przede wszystkim doświadczyć, co znaczą te podniosłe słowa: «pustynia w sercu miasta»” (Pustynia w mieście, s. 23). Carretto wspomina o Karolu de Foucauld, który niedługo po przeprowadzce do Beni Abbes zaczął budować mur wokół pustelni, aby się odgrodzić. Pewnego dnia przerwał pracę, by mieszkańcy oazy mogli go odwiedzić. Pustynia nie jest odgrodzeniem się od ludzi, ucieczką do komfortowego miejsca duchowego odpoczynku. Przeciwnie, jest przeżywaniem zmagań wynikających z konkretnych warunków życia.
Trzeba uczciwie przyjrzeć się miejscu swojego zamieszkiwania. Jeśli domem faktycznie jest miasto, nie ma sensu udawać, że przebywa się w cichym, wiejskim opactwie wśród pól i łąk, gdzie rytm dnia wyznacza dzwon kościoła, a każdego dnia życie budzi się wraz z pierwszymi promieniami słońca podczas piania koguta. To tylko fantazje, a Boga można spotkać jedynie w zastanej rzeczywistości, nigdzie indziej. Carretto pisze: „Rzeczywistość to taki pojazd, którym Bóg zbliża się do mnie” (Pustynia w mieście, s. 26). I dalej: „Patrz uważnie na rzeczy, czytaj w nich. […] Czy może być prawdziwsza pustynia od twojej, w której zamieszkał Wiecznie Żywy?” (Pustynia w mieście, s. 49-50).
Miejska pustynia może być niebezpieczna i nieprzyjazna, ale nie jest przeklęta. Bóg objawia się tam, gdzie chce, a nie tam, gdzie nam się wydaje to stosowne. „Niełatwo żyć na pustyni, będąc w mieście, ponieważ zakładamy, że miasto leży poza Bożą orbitą, jest pełną chaosu aglomeracją wymykającą się Jego mocy” (Pustynia w mieście, s. 87). Tymczasem w rzeczywistości jest odwrotnie. Ucieczka z miasta, motywowana podskórnym przekonaniem, że o mieście Bóg zapomniał, jest ukrytym manicheizmem głoszącym, że świat dzieli się na miejsca sacrum i miejsca profanum. Carretto pisze, że konkretne doświadczane przez człowieka rzeczy są dłońmi Boga, „które cię dotykają, płodną rzeczywistością, która cię wciąż odradza” (Pustynia w mieście, s. 43). Dla autora Pustyni w mieście ważne było wspomnienie matki wychowującej pięcioro dzieci oraz chłopów pracujących po dwanaście godzin dziennie. Ci umęczeni codziennością ludzie byli pełni modlitwy. Potoczne skojarzenia z modlitwą przywodzą na myśl trwanie w pobożnym i dostojnym uniesieniu. Tymczasem jest to tylko pewien typ modlitwy, to modlitwa bogatych, odżywionych, dysponujących wolnym czasem. Innym rodzajem modlitwy, nie mniej ważnym, jest modlitwa zapracowanych, zmęczonych, żyjących rytmem wielkiego miasta.
Świat
Pustynia nie jest „nieobecnością ludzi, lecz obecnością Boga”. Te słowa Carlo Carretto umieścił w przedmowie do Księgi życia. Jeruzalem. Autorem tego wyjątkowego traktatu, jeśli można tak nazwać ten tekst, jest Pierre-Marie Delfieux (1934-2013), założyciel Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich. Księga życia2 „wyznacza duchową drogę” wspólnotom, nie będąc jednak regułą zakonną w ścisłym znaczeniu. Narodziny Wspólnot Jerozolimskich wyznacza moment, gdy Pierre-Marie Delfieux uświadomił sobie, że prawdziwymi pustyniami współczesności są miasta. Po dwuletnim samotnym pobycie na Saharze udał się do Paryża, aby odpowiedzieć na to głębokie doświadczenie.
To okazało się niezwykłym odzewem na pragnienie kard. François Marty’ego, arcybiskupa Paryża, poszukującego „mnichów roku 2000”. Sam Delfieux nie chciał być nazywany autorem Księgi życia, dlatego nowe wydanie nie jest podpisane jego nazwiskiem (zob. Księga życia, s. 149). Przypomina to ideę anonimowości charakterystyczną dla średniowiecza. Dziś Wspólnoty Jerozolimskie są obecne w kilku metropoliach, realizując w ten sposób swoje monastyczne powołanie. Jednak duchowość Jeruzalem jest skarbem nie tylko dla mnichów i mniszek. Tak jak Reguła św. Benedykta jest dziedzictwem nie tylko dla benedyktynów, lecz także dla całego zachodniego świata.
Podobnie jak Carretto, Delfieux uważał miasto za przestrzeń uprzywilejowaną. Przebywanie w mieście oznacza bezinteresowne i nieustanne kontemplowanie Boga „w najpiękniejszym jego obrazie, którym […] jest miasto ludzi będących obliczem Oblicza Bożego i odblaskiem Ikony Chrystusa” (Księga życia, s. 22). Czy da się bardziej docenić świętość miasta? W przekonaniu Delfieux „ulica i kontemplacja” przenikają się. Pomimo swojej świętości, miasto jest również torem wyścigowym, areną zabójczej rywalizacji o stanowiska. Dlatego ważnym znakiem dla miasta jest „wolność i kontestacja” w podejściu do pracy. Z jednej strony praca leży w naturze samego Boga, który pracuje (zob. Księga życia, s. 30), z drugiej strony ubóstwienie samej pracy generuje patologie znane wszystkim pracownikom wielkomiejskich korporacji. Księga życia wzywa do solidarności z miastem i tłumem jego pracowników. Praca jest miejscem spotkania. Taka perspektywa uwalnia z niewoli kroczenia po trupach do kolejnego, uświęconego przez miasto sukcesu.
Wtopić się w miasto, ale nie stać się miastem. Żyć w nim i pracować, ale się w nim nie zgubić. Rozważać tajemnicę miasta, ale się w niej nie zatracić. Opisując miasto, Księga życia pokazuje ewangeliczny sposób traktowania nowotestamentowego „świata” – uciekaj od ducha świata, ale pozostawaj w rzeczywistości świata, zgodnie ze słowami Jezusa skierowanymi do Ojca: „Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego” (J 17, 15).
W mieście
Modlitwa Jezusa wcieliła się między innymi w życiu Catherine de Hueck Doherty (1896-1985). Urodziła się w zamożnej rosyjskiej rodzinie. W wieku piętnastu lat została wydana za mąż za arystokratę Borysa de Hueck. Oboje przetrwali zawieruchę pierwszej wojny światowej i rewolucję 1917 roku, uciekając z Rosji najpierw do Finlandii, potem do Anglii, a kilka lat później do Kanady. Na emigracji Catherine miała na utrzymaniu ciężko chorego męża oraz niedawno urodzonego syna. Imała się najprostszych prac jako służąca, praczka, ekspedientka czy kelnerka.
Niespodziewanie los odmienił się, gdy zaczęła pracę jako prelegentka w biurze organizującym wykłady. Po kilku latach, gdy jej małżeństwo było na skraju rozpadu (ostatecznie stwierdzono jego nieważność), Catherine porzuciła zgromadzony majątek, aby zamieszkać z ubogimi i odrzuconymi. Zbyt radykalna dla środowisk drobnomieszczańskich, była wyrzucana z kolejnych miast, gdzie prowadziła ośrodki apostolstwa „Friendship House”, w których schronienie znajdowali ubodzy. W końcu, razem z drugim mężem, założyła Madonna House, zgromadzenie konsekrowanych osób świeckich, żyjących duchowością Nazaretu3.
W książce Dusza mojej duszy4 de Hueck Doherty mówi o swoim doświadczeniu modlitwy, pokazując, jak modlić się w mieście. Stwierdza stanowczo, że nie istnieje enigmatyczny „czas na modlitwę”, podobnie jak nie istnieje „czas bez modlitwy” (Dusza mojej duszy, s. 20). Innymi słowy: modlitwa nie jest uwarunkowana zewnętrznymi okolicznościami, lecz odpowiednią dyspozycją serca. Kluczem do tego jest „akceptacja tego, co zwykłe, codzienne i oczywiste – co od Zmartwychwstania Pana Jezusa jaśnieje chwałą”. Dlatego właśnie miasto może okazać się miejscem Objawienia. Jakakolwiek rzeczywistość, nawet surowa i groźna, jest lepsza niż fantazjowanie. Catherine de Hueck Doherty sprowadza nas na błogosławioną ziemię zgodnie z przesłaniem fragmentu Księgi Powtórzonego Prawa oznajmiającym, że Słowo „nie jest w niebiosach […], jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i twoim sercu” (por. Pwt 30, 12. 14). Potrzebna jest jedynie naturalność, aby nie udawać kogoś, kim się nie jest. Bóg jest bowiem Stwórcą rzeczywistości, który nie przybliża się do urojeń (Dusza mojej duszy, s. 40).
Często najbardziej rzeczywiste są sprawy drobne i codzienne. „Drobne rzeczy stają się wielkimi, kiedy dotyka ich Bóg […]. Posprzątać po sobie i po innych tak, aby nie obciążać swojego brata. Nie przesiadywać za długo w łazience. Wielokrotnie odpowiadać na te same pytania z wielką miłością. Odkładać narzędzia pracy z powrotem na ich miejsca. Być punktualnym. […] W dzisiejszym świecie panuje niedbałość: w ścieleniu łóżka, w ubieraniu się. Drobne rzeczy mają tendencję do schodzenia na dalszy plan. […] Początkowo wydają się nieistotne i obojętne. Stanowią one jednak samą istotę świętości” (Dusza mojej duszy, s. 96-97). Miasto jest wypełnione drobnymi rzeczami, dlatego niesie w sobie tak wielki potencjał.
Dzisiejsze miasta zawierają w sobie pierwiastki Jerozolimy i Babilonu. Prorocy miejskiej duchowości pokazują swoim życiem i słowami, że miasto nie jest przekleństwem, lecz błogosławieństwem. Nie chodzi o to, aby szukać Boga pomimo miasta, lecz aby szukać Go w mieście. Ostatecznie miasto pozostanie miejscem, które Bóg „wybrał, zbudował, zbawił, uświęcił” (Księga życia, s. 107), nawet jeśli wszystko próbuje nas przekonać, że jest inaczej.
Przypisy
1. C. Carretto, Pustynia w mieście, Częstochowa 2014, s. 14. Dalej: Pustynia w mieście.
2. Księga życia. Jeruzalem, Ząbki 2012. Dalej: Księga życia.
3. Więcej na stronie: ‹http://www.madonnahouse.org/pl›.
4. C. de Hueck Doherty, Dusza mojej duszy, Kraków 2007. Dalej: Dusza mojej duszy.