Jak wygląda świat, w którym żyje dziś młody człowiek? Jakie wartości proponuje mu współczesność? Jak ma się odnaleźć w rzeczywistości postpandemicznej?
Czas pandemii okazał się ciężką próbą nie tylko dla kondycji zdrowotnej i ekonomicznej naszych społeczeństw. Odsłonił on także dramatyczny stan naszych rodzin i relacji z najbliższymi. Dziś można mówić wręcz o pandemii rozwodów. We Włoszech w ostatnich latach zanotowano 60-procentowy wzrost liczby rozpadających się związków; w Polsce na 53 tysiące zawieranych rocznie małżeństw 28 tysięcy kończy się rozwodem. To dane z pierwszego półrocza 2021 roku. Wpływ na tę sytuację ma wiele czynników. Najczęściej wymienia się: niepewność o przyszłość i pracę, zaburzenie kontaktów społecznych, rosnący dystans wobec życia liturgicznego przekładający się na spadek uczęszczających na Mszę świętą niedzielną o niemal 40 punktów procentowych. Pandemia i wprowadzane wówczas restrykcje sanitarne stały się pretekstem do wycofywania się z relacji międzyludzkich, rezygnacji z odwiedzin wśród bliskich, a nawet unikania pogrzebów. Ponadto według czasopisma „Lancet” 40 badań przeprowadzonych w 17 krajach świata wykazało wzrost śmierci okołoporodowych i wskutek ciąż pozamacicznych.
Bój o aborcję
Raport Predraga Maticia, chorwackiego deputowanego Parlamentu Europejskiego, przedłożony jako propozycja 25 marca 2020 roku, a następnie poddany debacie w maju 2021 roku, zakładał aborcję jako „prawo człowieka”, ponadto postulował zniesienie klauzuli sumienia, obowiązkową edukację seksualną w szkołach, zapewnienie dostępu do wszystkich praw seksualnych i reprodukcyjnych, wreszcie rozpowszechnienie stosowania pigułek aborcyjnych pod pretekstem zagrożenia zdrowotnego wywołanego wirusem COVID.
Także na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych koronawirus został przyjęty jako pretekst do narzucenia ludziom polityki antyrodzinnej i przeciwko życiu. Sekretarz ONZ António Guterres, a wraz z nim przedstawiciele innych organizacji pozarządowych wyrazili żądanie umożliwienia z racji pandemii szerszego dostępu do aborcji i środków antykoncepcyjnych. Ekwador jako pierwszy kraj oficjalnie ugiął się pod szantażem ONZ, która w celu sfinansowania planu uporania się z COVID-19 domagała się od władz tego kraju liberalizacji praw sprzyjających aborcji i ideologii gender, a także legalizacji marihuany i procedury wynajmu macicy. Zostało przyznanych 46,4 miliona dolarów pomocy między innymi po to, aby „młodzi ludzie mieli dostęp do środków antykoncepcyjnych bez zgody rodziców”.
Komitet ds. Eliminacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW), obejmujący 23 „ekspertów”, przygotował wytyczne dotyczące COVID-19: wśród nich na czoło wybił się ten, że kraje „muszą” zapewnić „nowoczesne formy antykoncepcji, bezpiecznej aborcji i usługi postaborcyjne „w czasie pandemii”. UNFPA, czyli Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych, opublikował prognozę statystyczną, z której miałoby wynikać, że co najmniej 7 milionów kobiet zaszłoby w ciążę, wbrew własnej woli, właśnie z powodu niedoboru środków antykoncepcyjnych i przeszkód w dostępie do bezpłatnej aborcji.
Organizacja ochrony praw człowieka Human Right Watch 7 kwietnia 2020 roku wyraziła swój niepokój, iż „kobiety i dziewczęta stoją w obliczu znacznych ograniczeń w bezpiecznym dostępie do podstawowych usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, w szczególności terminowej opieki aborcyjnej, opieki poaborcyjnej i antykoncepcji awaryjnej”. W związku z tym wystosowano gromki apel: „Wzywamy sześć krajów europejskich, w których aborcja jest nielegalna lub poważnie ograniczona, do pilnego zreformowania tych przepisów, które zagrażają zdrowiu i życiu kobiet”.
Amerykański magazyn „Rolling Stone” piórem Davida S. Cohena opisał walkę o aborcję podejmowaną przez organizację działającą w Salem, w Massachusetts, pod nazwą „Świątynia Sataniczna”. Wśród zasad wynoszonych przez satanistów do rangi prawd najwyższych jest między innymi ta: „ciało jest nienaruszalne”. Z tego zaś ma wynikać, że wszelkie ograniczenia w dostępie do, jak to bluźnierczo nazywają słudzy Demona z Massachusetts, „sakramentu aborcji” uważane są za naruszenie wolności religijnej.
W Wielkiej Brytanii szerokim echem odbiła się tak zwana rezolucja Diany Johnson. Angielska deputowana stanęła do walki o całkowitą liberalizację aborcji, zaś dla ofiar przemocy domowej miały być przygotowane wyjątkowe rozporządzenia na czas kryzysu spowodowanego COVID-19, przewidujące możliwość przeprowadzenia aborcji w domu w ciągu pierwszych 10 tygodni ciąży za pomocą pigułek aborcyjnych zaordynowanych po prostej konsultacji telefonicznej z lekarzem.
Ogromne wrażenie robi strona internetowa Worldometer gromadząca dane spływające od Światowej Organizacji Zdrowia i Instytutu Guttmachera, instytucji zajmującej się aborcją. Z jej danych wynika, iż rocznie w świecie dokonuje się 42,4 miliona przerwań ciąż, a to oznacza liczbę większą niż liczba zgonów z powodu raka, AIDS i wojen razem wziętych. Oczywiście media są ślepe na te dane. Ponadto statystyka ta nie bierze pod uwagę innych milionów „niewidzialnych aborcji”, które można przypisać choćby tak zwanej pigułce „dzień po”.
W Polsce prawo do aborcji, uchwalone w 1993 roku, 22 października 2020 roku zostało przez Trybunał Konstytucyjny po większej części uznane za niekonstytucyjne. W następstwie tego orzeczenia wybuchły manifestacje o wyjątkowo agresywnym i wulgarnym charakterze, często z elementami przemocy użytej w stosunku do symboli i instytucji religijnych: profanacji, ataków na kościoły i duchownych. Symbolem rebelii stały się wyeksponowane błyskawice, w jakie przyozdabiali się celebryci, jak aktor Michał Żebrowski czy członkinie kobiecej drużyny piłki nożnej podczas meczu z Mołdawią. W tle pojawiało się też domaganie się przywilejów dla środowisk homoseksualnych oraz żądanie totalnie świeckiego państwa.
Eutanazja
W krajach, w których eutanazja i wspomagane samobójstwo są legalne, pod pretekstem reguł ostrożności zdrowotnej planowano wysyłanie śmiertelnych pigułek osobom, które o nie poproszą. Kim Callinan, jedna z liderek ruchu proeutanazyjnego w Ameryce, powiedziała, że koronawirus jest okazją do wprowadzenia powszechnej zgody na wspomagane samobójstwo: „Teleśmierć – napisała – zyskuje na znaczeniu jako kluczowy sposób udzielania pomocy medycznej”. Krótko mówiąc, pacjent po konsultacji z lekarzem podczas wideorozmowy może otrzymać śmiertelne tabletki dostarczone przez kuriera bezpośrednio do domu. Biznes skoncentrowany na ludzkiej desperacji spowodowanej niepewnością o własną kondycję zdrowotną rozwija się. Trzech pracowników Uniwersytetu w Gandawie – Kasper Raus, Sigrid Sterckx i Bert Vanderhaegen – napisało artykuł o eutanazji w Belgii. Autorzy zauważyli w nim, iż „prawo przeszło z sięgania po nie w przypadku poważnych i nieuleczalnych chorób do używania go w odniesieniu do zwykłego zmęczenia życiem”.
Na przełomie 2020 i 2021 roku, gdy cała Europa walczyła z wysoką śmiertelnością wśród osób zainfekowanych koronawirusem, a media wywierały ogromne wrażenie nieustannym pokazywaniem trumien wywożonych ze szpitali, dwa kraje – Hiszpania i Austria – zalegalizowały eutanazję. Odtąd starsze osoby, zamknięte w swych domach z powodu niedołęstwa czy braku więzi z najbliższymi, coraz chętniej proszą o ten rodzaj powszechnie zaakceptowanej „usługi”. Niestety, „usługa” ta, w sposób nieco bardziej zakamuflowany, coraz częściej jest ordynowana pacjentom uznawanym za nadmiernie obciążonych swymi schorzeniami. Przykładem może być przypadek 79-letniej Giussy, którą pogotowie w Lombardii zabrało do szpitala. Diagnoza wskazała na śródmiąższowe zapalenie płuc. Personel medyczny poinformował córkę, że w przypadku tak poważnie chorej matki zastosowana zostanie jedynie terapia morfinowa, by starsza pani mogła spokojnie umrzeć bez cierpienia. W takich przypadkach decydują bowiem niepisane protokoły, które wymuszają na lekarzach, by w przypadku osób powyżej 75. roku życia, a czasem nawet młodszych, z poważną patologią powodującą niepełnosprawność, stosowali rezygnację z leczenia. Poinformowany o sytuacji przez córkę lekarz pierwszego kontaktu pani Giussy zalecił wypisanie jej ze szpitala na własną prośbę, samemu podejmując się próby wyleczenia staruszki. We włoskich gazetach opis tego przypadku ilustrowały zdjęcia uśmiechniętej, wyleczonej starszej pani oraz krótkie wywiady z nią i jej rodziną.
Europa, w tym Polska, już od dawna, powoli i bez dyskusji przystała na zaakceptowanie tak zwanej miękkiej eutanazji w ramach świadczonych obywatelom usług medycyny uspołecznionej. Czyżby coraz chętniej używany w debacie społecznej termin „dziadersi” w stosunku do starszego pokolenia – przywiązanego do tradycyjnych poglądów i działającego hamulcowo wobec zmian promowanych przez młodych – miał tym bardziej potwierdzać fakt, jak bezużyteczni, niepotrzebni i powodujący obciążenie społeczne mogą być starzejący się ludzie dla tryskających apetytem na konsumpcję życia młodych amatorów postępu?
Portal openDemocracy, należący do Fundacji George’a Sorosa, 24 marca 2020 roku zamieścił artykuł dowodzący, że kryzys koronawirusa to najlepszy czas na likwidację rodziny. Zamknięte domy, miejsca życia rodzinnego, według Sophie Lewis, autorki tekstu, są „najbardziej rozpowszechnionymi i najrzadziej zgłaszanymi miejscami naruszania praw człowieka. Osoby queerowe i sfeminizowane, zwłaszcza bardzo stare i bardzo młode, z definicji nie czują się tam bezpieczne”. Stąd wniosek: „Zasługujemy na coś lepszego niż rodzina. Czas koronawirusa to doskonały moment na wprowadzanie procedur powolnego jej znoszenia”.
Dawid Rockefeller przed laty w alarmistycznym tonie przestrzegał na forum ONZ, że ludzkość musi poradzić sobie z pogłębiającym się kryzysem gospodarczym i lękiem przed przyszłością. Nie osiągnie tego w inny sposób, jak tylko bezwzględnie zmniejszając swą liczebność. Środkiem do osiągnięcia tego celu miały być: zalegalizowana i wypromowana aborcja, eutanazja, eugenika, depresja powodująca samobójstwa, promocja kultury homoseksualnej oraz pandemia.
Zaburzenia psychiczne
Uniwersytet Oberta de Catalunya przeprowadził kompleksową kwerendę społeczną pod nazwą „Open Evidence” z odwołaniem do badań brytyjskich, włoskich i kolumbijskich. Na ich podstawie stwierdzono nowe problemy psychiczne u ponad 40 proc. populacji we Włoszech, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Skutki społeczno-ekonomiczne oraz te dotyczące zdrowia psychicznego oraz dobrostanu psychicznego i relacyjnego ludzi wydają się druzgocące: postępujące pogarszanie się sytuacji rodzinnej, nasilenie się napięć domowych, wzrost samobójstw oraz przypadków depresji i lęków. Podczas gdy infekcje wywołane przez COVID-19 można było monitorować, ewolucja patologii psychicznych jest bardziej subtelna i nieuchwytna, a wszystko to oznacza, że nasze społeczeństwo siedzi na beczce prochu.
Stres psychologiczny jest silnie skorelowany z wrażliwością społeczną i kryzysem gospodarczym, na przykład utratą pracy, drastycznym zmniejszeniem oszczędności lub zarobków, aż do spadku poziomu dochodów poniżej progu podstawowego utrzymania. Średnio 42,8 proc. populacji jest zagrożone pod względem zdrowia psychicznego w wyniku wysokiej wrażliwości społecznej i ekonomicznej wywołanej przez niedawnego covida i wynikającej z niego blokady kontaktów międzyludzkich: we Włoszech 41,5 proc., w Wielkiej Brytanii 41,8 proc., w Hiszpanii 45,8 proc. Profesor Cristiano Codagnone, dyrektor zespołu prowadzącego wspomniane badania, stwierdził: „Ryzyko zarażenia wirusem jest piętnaście razy mniejsze niż ryzyko związane ze zdrowiem psychicznym”.
Ranran Song, chińska epidemiolog z Departamentu Zdrowia Matki i Dziecka w Tongji Medical College w Huazhong, zajmująca się wpływem przedłużonej kwarantanny na dzieci, ustaliła, że 22,6 proc. uczniów monitorowanych podczas przymusowego zamknięcia w domach wykazywało objawy depresyjne związane z odrabianiem prac domowych i zabawą. W parze z nimi szły porażki w szkole, izolowanie się lub dopuszczanie się przestępstw. U niektórych dzieci dominującym nastrojem stała się drażliwość, która może objawiać się nadpobudliwością i agresywnymi, antyspołecznymi zachowaniami.
Opracowany mniej więcej w tym czasie raport UNICEF-u na ten temat stwierdził wzrost liczby zdiagnozowanych zaburzeń psychicznych i samobójstw wśród nieletnich, zwłaszcza w Europie. Rządy chcą na tę sytuację reagować, podając leki i stosując uproszczone terapie, co jedynie pogarsza sytuację. Tylko bowiem zdecydowany powrót do wolności i prawdy osoby o sobie oraz poprawa jakości tworzonych relacji z innymi może okazać się skutecznym lekarstwem. „Co piąty młody człowiek w wieku od 15 do 24 lat powiedział, że często czuje się przygnębiony lub nie jest zainteresowany jakąkolwiek aktywnością […]. Samobójstwo jest czwartą najczęstszą przyczyną śmierci dzieci w wieku od 15 do 19 lat” – stwierdza raport. Na naszym kontynencie samobójstwo jest „drugą przyczyną śmierci”. Blisko jedna piąta (19 proc.) europejskich chłopców w wieku od 15 do 19 lat cierpi na problemy ze zdrowiem psychicznym i ponad 16 proc. dziewcząt w tej samej grupie wiekowej. Dziewięć milionów nastolatków w Europie (w wieku od 10 do 19 lat) żyje z zaburzeniami zdrowia psychicznego; lęk i depresja stanowią ponad połowę przypadków. W Wielkiej Brytanii liczba dzieci, które zmarły w wyniku samobójstwa, wzrosła „prawie pięciokrotnie w porównaniu z tymi, które zmarły z powodu wirusa”.
W Kanadzie w następstwie lęku przed pandemią i lockdownu nastąpił 100-procentowy wzrost liczby dzieci hospitalizowanych z powodu chorób psychicznych i 200-procentowy tych, które zażywały „samobójcze” substancje. Depresja wzrosła z 10 do 27 proc., nerwowość z 16 do 73 proc., trudności ze snem z 40 do 62 proc. itd. W Europie państwa o najwyższym odsetku zaburzeń wśród młodzieży, wśród 33 badanych krajów, to: Hiszpania (20,8 proc.), Portugalia (19,8 proc.) i Irlandia (19,4 proc.), natomiast te o najniższym odsetku znajdują się głównie w Europie Wschodniej: Polska (10,8 proc.), Czechy (11 proc.), Bułgaria, Węgry, Rumunia i Słowacja (11,2 proc.). Wśród dziewcząt odsetek ten jest wyższy (17,2 proc., odpowiadający 478 554 przypadkom) niż chłopców (16,1 proc, równy 477 518 przypadkom). Przedstawione przez UNICEF dane mówią coś niezwykle ważnego: tam, gdzie kraje zachowały silnego ducha oraz kulturę chrześcijańską i rodzinną, niedogodności dla dzieci i młodzieży, powodowane okresami zamknięć i przymusowych izolacji, były mniejsze. Silne więzi rodzinne i obecność rodziców są odwrotnie proporcjonalne do wzrostu zaburzeń u dzieci.
Rządy chcą reagować na dewastację stanu zdrowia psychicznego młodego pokolenia po raz kolejny w sposób nieodpowiedzialny za pomocą łatwych recept, „pigułek szczęścia” i przez ulepszanie „usług szkolnych psychoterapeutów”. Wszyscy wiemy, że te ruchy zwiększą tylko farmakologiczne i psychiatryczne „uzależnienia” wśród dzieci i młodzieży.
Wyjście jest tylko jedno: należy za wszelką cenę wyjść z „pułapki indywidualizmu” i powrócić do adekwatnej antropologii osoby i społeczeństwa. Trzeba pilnie powrócić do oczywistej prawdy, że – jak przypomniał kard. Carlo Caffarra – „człowiek jest obrazem i podobieństwem Boga, jest komunią międzyosobową, jest sobą tylko i wyłącznie poprzez prawdę o nim samym”. Na ołtarzu ostatnich społecznych i aksjologicznych kryzysów wiele rządów i organizacji bezpodstawnie poświęciło całe pokolenia dzieci i młodzieży. Dziś, bez zdecydowanego oporu społecznego i radykalnej zmiany kursu, istnieje ryzyko, że ofiary z ludzi będą nadal składane na ołtarzach innych „bóstw kryzysowych”, od ochrony środowiska po dogmaty rewolucji transgenderowej.
Kompas dla młodych
Chrześcijanie żyjący w dzisiejszym społeczeństwie coraz bardziej przypominają „cudzoziemców w obcym świecie”. Miejsce wiary zastępuje bałwochwalstwo postępu i konsumpcji. Rewolucja seksualna niszczy małżeństwa i rodziny. Zanika kategoria prawdy, zwłaszcza w sferze moralnej. Wszystko staje się płynne. Ludzie trwający przy klasycznym rozumieniu seksualności, małżeństwa i rodziny w ciągu niewielu lat przestali być filarami opinii publicznej, a stali się medialnym odpowiednikiem rasistów i fanatyków. Nad umysłami młodych osób przejmują kontrolę poglądy typu: „heteroseksualna para jest zagrożeniem dla życia kobiet”, „patriarchat to struktura społeczna oparta na fizycznej i ekonomicznej przemocy”, „przemoc polega na tym, że musimy wykonywać prace domowe bez żadnego wynagrodzenia”, „kobiecobójstwo to nie tylko zbrodnia na ofierze, ale i przestępstwo zmierzające do zdyscyplinowania kobiety”, „aborcja to suwerenność naszych ciał, samodzielność naszych decyzji, dostęp do seksualnej wolności ciągle zagrożonej problemem ciąży”. Posłużyłem się tu tylko niektórymi cytatami z wypowiedzi prasowych i internetowych ostatnich lat.
Temat aborcji, jak się okazuje, łączy wszystkie sektory „Postępu”: całkowita wolność kobiety, żadne prawa dla nienarodzonego (to „coś”, a nie „ktoś”), odmowa prawa głosu dla ojca, niepotrzebnej postaci, która tylko przypadkowo uczestniczyła w akcie poczęcia nowej istoty… Idea niereprodukowania samego siebie przez zmęczone i duchowo wyczerpane społeczeństwo stała się ideą polityczną, ruchem społecznym i naciskiem medialnym. Kryje się za tym panika wobec rodzicielstwa i obojętność względem nienarodzonego. To wystarczający powód, by przyznać sobie i określonym instytucjom prawo do zadawania śmierci. Łatwo w tym wszystkim wytłumaczyć propagandę niechęci względem religii. Bowiem, jak zauważał Alexis de Tocqueville, „despotyzm jest zawsze niebezpieczny, lecz szczególne obawy winien budzić w warunkach demokracji”[1].
Religia jest dla demokracji tym, czym wędzidło dla konia. Poskramia demokrację, ponieważ odwołuje się do władzy wyższej niż sama demokracja. No chyba że ktoś z demokracji zamierza uczynić boga. „Demokracja pozbawiona religijnych ograniczeń – pisał dalej de Tocqueville – przysposabia ludzi do niewoli”[2]. Ludzie bez nadrzędnego Słowa nad sobą rezygnują z logiki, debaty i refleksji na rzecz tego, co wizualne i zmysłowe, spontaniczne i naładowane emocjami. Nie pozostawiają sobie prawie wcale możliwości odwołania się do wyższego autorytetu moralnego. Prywatny Pan Bóg, oderwany od Dekalogu, Kazania na Górze i Kościoła, może okazać się co najwyżej schlebiającym własnym zachciankom wymysłem. Prywatna wiara nie stawia nikomu obiektywnych żądań. Być może dziś mamy do czynienia z podobną sytuacją, jak ta opisana w Księdze Sędziów, w jakiej znalazł się lud Boży po wyjściu z Egiptu i zdobyciu Ziemi Obiecanej pod wodzą Jozuego. Gdy Jozue umarł i „całe to pokolenie połączyło się ze swoimi przodkami, nastało inne pokolenie, które nie znało Pana ani też tego, co uczynił dla Izraela” (Sdz 2,10).
Przypisy
[1] A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, Warszawa 2005, s. 484.
[2] Tamże, s. 402.