Młody człowiek na psychicznej beczce z prochem

W świecie po pandemii
Życie Duchowe • JESIEŃ 120/2024
Dział • Temat numeru
(fot. Dean Hochman / Flickr.com / CC BY 2.0)

Jak wygląda świat, w którym żyje dziś młody człowiek? Jakie wartości proponuje mu współczesność? Jak ma się odnaleźć w rzeczywistości postpandemicznej?

Czas pandemii okazał się ciężką próbą nie tylko dla kondycji zdrowotnej i ekonomicznej naszych społeczeństw. Odsłonił on także dramatyczny stan naszych rodzin i relacji z najbliższymi. Dziś można mówić wręcz o pandemii rozwodów. We Włoszech w ostatnich latach zanotowano 60-procentowy wzrost liczby rozpadających się związków; w Polsce na 53 tysiące zawiera­nych rocznie małżeństw 28 tysięcy kończy się rozwodem. To dane z pierwszego półrocza 2021 roku. Wpływ na tę sytuację ma wiele czynników. Najczęściej wymienia się: niepewność o przyszłość i pracę, zaburzenie kontaktów społecznych, ro­snący dystans wobec życia liturgicznego przekładający się na spadek uczęszczających na Mszę świętą niedzielną o niemal 40 punktów procentowych. Pandemia i wprowadzane wów­czas restrykcje sanitarne stały się pretekstem do wycofywania się z relacji międzyludzkich, rezygnacji z odwiedzin wśród bli­skich, a nawet unikania pogrzebów. Ponadto według czasopi­sma „Lancet” 40 badań przeprowadzonych w 17 krajach świa­ta wykazało wzrost śmierci okołoporodowych i wskutek ciąż pozamacicznych.

Bój o aborcję

Raport Predraga Maticia, chorwackiego deputowanego Parla­mentu Europejskiego, przedłożony jako propozycja 25 marca 2020 roku, a następnie poddany debacie w maju 2021 roku, zakładał aborcję jako „prawo człowieka”, ponadto postulował zniesienie klauzuli sumienia, obowiązkową edukację seksualną w szkołach, zapewnienie dostępu do wszystkich praw seksualnych i reprodukcyjnych, wreszcie rozpowszechnienie stosowa­nia pigułek aborcyjnych pod pretekstem zagrożenia zdrowot­nego wywołanego wirusem COVID.

Także na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych koro­nawirus został przyjęty jako pretekst do narzucenia ludziom polityki antyrodzinnej i przeciwko życiu. Sekretarz ONZ An­tónio Guterres, a wraz z nim przedstawiciele innych organi­zacji pozarządowych wyrazili żądanie umożliwienia z racji pandemii szerszego dostępu do aborcji i środków antykon­cepcyjnych. Ekwador jako pierwszy kraj oficjalnie ugiął się pod szantażem ONZ, która w celu sfinansowania planu uporania się z COVID-19 domagała się od władz tego kraju liberalizacji praw sprzyjających aborcji i ideologii gender, a także legaliza­cji marihuany i procedury wynajmu macicy. Zostało przyzna­nych 46,4 miliona dolarów pomocy między innymi po to, aby „młodzi ludzie mieli dostęp do środków antykoncepcyjnych bez zgody rodziców”.

Komitet ds. Eliminacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW), obej­mujący 23 „ekspertów”, przygotował wytyczne dotyczące CO­VID-19: wśród nich na czoło wybił się ten, że kraje „muszą” za­pewnić „nowoczesne formy antykoncepcji, bezpiecznej aborcji i usługi postaborcyjne „w czasie pandemii”. UNFPA, czyli Fun­dusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych, opublikował prognozę statystyczną, z której miałoby wynikać, że co najmniej 7 milionów kobiet zaszłoby w ciążę, wbrew własnej woli, wła­śnie z powodu niedoboru środków antykoncepcyjnych i prze­szkód w dostępie do bezpłatnej aborcji.

Organizacja ochrony praw człowieka Human Right Watch 7 kwietnia 2020 roku wyraziła swój niepokój, iż „kobiety i dziew­częta stoją w obliczu znacznych ograniczeń w bezpiecznym do­stępie do podstawowych usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, w szczególności terminowej opieki aborcyj­nej, opieki poaborcyjnej i antykoncepcji awaryjnej”. W związ­ku z tym wystosowano gromki apel: „Wzywamy sześć krajów europejskich, w których aborcja jest nielegalna lub poważnie ograniczona, do pilnego zreformowania tych przepisów, które zagrażają zdrowiu i życiu kobiet”.

Amerykański magazyn „Rolling Stone” piórem Davida S. Cohe­na opisał walkę o aborcję podejmowaną przez organizację dzia­łającą w Salem, w Massachusetts, pod nazwą „Świątynia Sata­niczna”. Wśród zasad wynoszonych przez satanistów do rangi prawd najwyższych jest między innymi ta: „ciało jest nienaru­szalne”. Z tego zaś ma wynikać, że wszelkie ograniczenia w do­stępie do, jak to bluźnierczo nazywają słudzy Demona z Mas­sachusetts, „sakramentu aborcji” uważane są za naruszenie wolności religijnej.

W Wielkiej Brytanii szerokim echem odbiła się tak zwana re­zolucja Diany Johnson. Angielska deputowana stanęła do wal­ki o całkowitą liberalizację aborcji, zaś dla ofiar przemocy do­mowej miały być przygotowane wyjątkowe rozporządzenia na czas kryzysu spowodowanego COVID-19, przewidujące moż­liwość przeprowadzenia aborcji w domu w ciągu pierwszych 10 tygodni ciąży za pomocą pigułek aborcyjnych zaordynowa­nych po prostej konsultacji telefonicznej z lekarzem.

Ogromne wrażenie robi strona internetowa Worldometer gro­madząca dane spływające od Światowej Organizacji Zdrowia i Instytutu Guttmachera, instytucji zajmującej się aborcją. Z jej danych wynika, iż rocznie w świecie dokonuje się 42,4 miliona przerwań ciąż, a to oznacza liczbę większą niż liczba zgonów z powodu raka, AIDS i wojen razem wziętych. Oczywiście me­dia są ślepe na te dane. Ponadto statystyka ta nie bierze pod uwagę innych milionów „niewidzialnych aborcji”, które można przypisać choćby tak zwanej pigułce „dzień po”.

W Polsce prawo do aborcji, uchwalone w 1993 roku, 22 paź­dziernika 2020 roku zostało przez Trybunał Konstytucyjny po większej części uznane za niekonstytucyjne. W następstwie tego orzeczenia wybuchły manifestacje o wyjątkowo agresyw­nym i wulgarnym charakterze, często z elementami przemocy użytej w stosunku do symboli i instytucji religijnych: profana­cji, ataków na kościoły i duchownych. Symbolem rebelii stały się wyeksponowane błyskawice, w jakie przyozdabiali się cele­bryci, jak aktor Michał Żebrowski czy członkinie kobiecej dru­żyny piłki nożnej podczas meczu z Mołdawią. W tle pojawiało się też domaganie się przywilejów dla środowisk homoseksu­alnych oraz żądanie totalnie świeckiego państwa.

Eutanazja

W krajach, w których eutanazja i wspomagane samobójstwo są legalne, pod pretekstem reguł ostrożności zdrowotnej pla­nowano wysyłanie śmiertelnych pigułek osobom, które o nie poproszą. Kim Callinan, jedna z liderek ruchu proeutanazyj­nego w Ameryce, powiedziała, że koronawirus jest okazją do wprowadzenia powszechnej zgody na wspomagane samobój­stwo: „Teleśmierć – napisała – zyskuje na znaczeniu jako klu­czowy sposób udzielania pomocy medycznej”. Krótko mówiąc, pacjent po konsultacji z lekarzem podczas wideorozmowy może otrzymać śmiertelne tabletki dostarczone przez kurie­ra bezpośrednio do domu. Biznes skoncentrowany na ludz­kiej desperacji spowodowanej niepewnością o własną kondy­cję zdrowotną rozwija się. Trzech pracowników Uniwersytetu w Gandawie – Kasper Raus, Sigrid Sterckx i Bert Vanderha­egen – napisało artykuł o eutanazji w Belgii. Autorzy zauwa­żyli w nim, iż „prawo przeszło z sięgania po nie w przypadku poważnych i nieuleczalnych chorób do używania go w odnie­sieniu do zwykłego zmęczenia życiem”.

Na przełomie 2020 i 2021 roku, gdy cała Europa walczyła z wy­soką śmiertelnością wśród osób zainfekowanych koronawi­rusem, a media wywierały ogromne wrażenie nieustannym pokazywaniem trumien wywożonych ze szpitali, dwa kraje – Hiszpania i Austria – zalegalizowały eutanazję. Odtąd starsze osoby, zamknięte w swych domach z powodu niedołęstwa czy braku więzi z najbliższymi, coraz chętniej proszą o ten rodzaj powszechnie zaakceptowanej „usługi”. Niestety, „usługa” ta, w sposób nieco bardziej zakamuflowany, coraz częściej jest or­dynowana pacjentom uznawanym za nadmiernie obciążonych swymi schorzeniami. Przykładem może być przypadek 79-let­niej Giussy, którą pogotowie w Lombardii zabrało do szpitala. Diagnoza wskazała na śródmiąższowe zapalenie płuc. Personel medyczny poinformował córkę, że w przypadku tak poważnie chorej matki zastosowana zostanie jedynie terapia morfino­wa, by starsza pani mogła spokojnie umrzeć bez cierpienia. W takich przypadkach decydują bowiem niepisane protokoły, które wymuszają na lekarzach, by w przypadku osób powyżej 75. roku życia, a czasem nawet młodszych, z poważną patologią powodującą niepełnosprawność, stosowali rezygnację z lecze­nia. Poinformowany o sytuacji przez córkę lekarz pierwszego kontaktu pani Giussy zalecił wypisanie jej ze szpitala na własną prośbę, samemu podejmując się próby wyleczenia staruszki. We włoskich gazetach opis tego przypadku ilustrowały zdjęcia uśmiechniętej, wyleczonej starszej pani oraz krótkie wywiady z nią i jej rodziną.

Europa, w tym Polska, już od dawna, powoli i bez dyskusji przy­stała na zaakceptowanie tak zwanej miękkiej eutanazji w ra­mach świadczonych obywatelom usług medycyny uspołecz­nionej. Czyżby coraz chętniej używany w debacie społecznej termin „dziadersi” w stosunku do starszego pokolenia – przy­wiązanego do tradycyjnych poglądów i działającego hamul­cowo wobec zmian promowanych przez młodych – miał tym bardziej potwierdzać fakt, jak bezużyteczni, niepotrzebni i po­wodujący obciążenie społeczne mogą być starzejący się ludzie dla tryskających apetytem na konsumpcję życia młodych ama­torów postępu?

Portal openDemocracy, należący do Fundacji George’a Sorosa, 24 marca 2020 roku zamieścił artykuł dowodzący, że kryzys ko­ronawirusa to najlepszy czas na likwidację rodziny. Zamknięte domy, miejsca życia rodzinnego, według Sophie Lewis, autor­ki tekstu, są „najbardziej rozpowszechnionymi i najrzadziej zgłaszanymi miejscami naruszania praw człowieka. Osoby queerowe i sfeminizowane, zwłaszcza bardzo stare i bardzo młode, z definicji nie czują się tam bezpieczne”. Stąd wniosek: „Zasługujemy na coś lepszego niż rodzina. Czas koronawirusa to doskonały moment na wprowadzanie procedur powolnego jej znoszenia”.

Dawid Rockefeller przed laty w alarmistycznym tonie przestrze­gał na forum ONZ, że ludzkość musi poradzić sobie z pogłębia­jącym się kryzysem gospodarczym i lękiem przed przyszło­ścią. Nie osiągnie tego w inny sposób, jak tylko bezwzględnie zmniejszając swą liczebność. Środkiem do osiągnięcia tego celu miały być: zalegalizowana i wypromowana aborcja, eutanazja, eugenika, depresja powodująca samobójstwa, promocja kul­tury homoseksualnej oraz pandemia.

Zaburzenia psychiczne

Uniwersytet Oberta de Catalunya przeprowadził komplekso­wą kwerendę społeczną pod nazwą „Open Evidence” z odwo­łaniem do badań brytyjskich, włoskich i kolumbijskich. Na ich podstawie stwierdzono nowe problemy psychiczne u ponad 40 proc. populacji we Włoszech, Hiszpanii i Wielkiej Bryta­nii. Skutki społeczno-ekonomiczne oraz te dotyczące zdro­wia psychicznego oraz dobrostanu psychicznego i relacyjne­go ludzi wydają się druzgocące: postępujące pogarszanie się sytuacji rodzinnej, nasilenie się napięć domowych, wzrost samobójstw oraz przypadków depresji i lęków. Podczas gdy infekcje wywołane przez COVID-19 można było monitorować, ewolucja patologii psychicznych jest bardziej subtelna i nie­uchwytna, a wszystko to oznacza, że nasze społeczeństwo sie­dzi na beczce prochu.

Stres psychologiczny jest silnie skorelowany z wrażliwością społeczną i kryzysem gospodarczym, na przykład utratą pra­cy, drastycznym zmniejszeniem oszczędności lub zarobków, aż do spadku poziomu dochodów poniżej progu podstawowego utrzymania. Średnio 42,8 proc. populacji jest zagrożone pod względem zdrowia psychicznego w wyniku wysokiej wrażli­wości społecznej i ekonomicznej wywołanej przez niedawnego covida i wynikającej z niego blokady kontaktów międzyludz­kich: we Włoszech 41,5 proc., w Wielkiej Brytanii 41,8 proc., w Hiszpanii 45,8 proc. Profesor Cristiano Codagnone, dyrek­tor zespołu prowadzącego wspomniane badania, stwierdził: „Ryzyko zarażenia wirusem jest piętnaście razy mniejsze niż ryzyko związane ze zdrowiem psychicznym”.

Ranran Song, chińska epidemiolog z Departamentu Zdrowia Matki i Dziecka w Tongji Medical College w Huazhong, zajmu­jąca się wpływem przedłużonej kwarantanny na dzieci, ustali­ła, że 22,6 proc. uczniów monitorowanych podczas przymuso­wego zamknięcia w domach wykazywało objawy depresyjne związane z odrabianiem prac domowych i zabawą. W parze z nimi szły porażki w szkole, izolowanie się lub dopuszczanie się przestępstw. U niektórych dzieci dominującym nastrojem stała się drażliwość, która może objawiać się nadpobudliwością i agresywnymi, antyspołecznymi zachowaniami.

Opracowany mniej więcej w tym czasie raport UNICEF-u na ten temat stwierdził wzrost liczby zdiagnozowanych zabu­rzeń psychicznych i samobójstw wśród nieletnich, zwłaszcza w Europie. Rządy chcą na tę sytuację reagować, podając leki i stosując uproszczone terapie, co jedynie pogarsza sytuację. Tylko bowiem zdecydowany powrót do wolności i prawdy oso­by o sobie oraz poprawa jakości tworzonych relacji z innymi może okazać się skutecznym lekarstwem. „Co piąty młody człowiek w wieku od 15 do 24 lat powiedział, że często czuje się przygnębiony lub nie jest zainteresowany jakąkolwiek ak­tywnością […]. Samobójstwo jest czwartą najczęstszą przyczy­ną śmierci dzieci w wieku od 15 do 19 lat” – stwierdza raport. Na naszym kontynencie samobójstwo jest „drugą przyczyną śmierci”. Blisko jedna piąta (19 proc.) europejskich chłopców w wieku od 15 do 19 lat cierpi na problemy ze zdrowiem psy­chicznym i ponad 16 proc. dziewcząt w tej samej grupie wie­kowej. Dziewięć milionów nastolatków w Europie (w wieku od 10 do 19 lat) żyje z zaburzeniami zdrowia psychicznego; lęk i depresja stanowią ponad połowę przypadków. W Wiel­kiej Brytanii liczba dzieci, które zmarły w wyniku samobój­stwa, wzrosła „prawie pięciokrotnie w porównaniu z tymi, które zmarły z powodu wirusa”.

W Kanadzie w następstwie lęku przed pandemią i lockdownu nastąpił 100-procentowy wzrost liczby dzieci hospitalizowa­nych z powodu chorób psychicznych i 200-procentowy tych, które zażywały „samobójcze” substancje. Depresja wzrosła z 10 do 27 proc., nerwowość z 16 do 73 proc., trudności ze snem z 40 do 62 proc. itd. W Europie państwa o najwyższym odsetku zaburzeń wśród młodzieży, wśród 33 badanych kra­jów, to: Hiszpania (20,8 proc.), Portugalia (19,8 proc.) i Irlan­dia (19,4 proc.), natomiast te o najniższym odsetku znajdują się głównie w Europie Wschodniej: Polska (10,8 proc.), Czechy (11 proc.), Bułgaria, Węgry, Rumunia i Słowacja (11,2 proc.). Wśród dziewcząt odsetek ten jest wyższy (17,2 proc., odpo­wiadający 478 554 przypadkom) niż chłopców (16,1 proc, rów­ny 477 518 przypadkom). Przedstawione przez UNICEF dane mówią coś niezwykle ważnego: tam, gdzie kraje zachowały silnego ducha oraz kulturę chrześcijańską i rodzinną, niedo­godności dla dzieci i młodzieży, powodowane okresami za­mknięć i przymusowych izolacji, były mniejsze. Silne więzi rodzinne i obecność rodziców są odwrotnie proporcjonalne do wzrostu zaburzeń u dzieci.

Rządy chcą reagować na dewastację stanu zdrowia psychicz­nego młodego pokolenia po raz kolejny w sposób nieodpowie­dzialny za pomocą łatwych recept, „pigułek szczęścia” i przez ulepszanie „usług szkolnych psychoterapeutów”. Wszyscy wie­my, że te ruchy zwiększą tylko farmakologiczne i psychiatrycz­ne „uzależnienia” wśród dzieci i młodzieży.

Wyjście jest tylko jedno: należy za wszelką cenę wyjść z „pu­łapki indywidualizmu” i powrócić do adekwatnej antropologii osoby i społeczeństwa. Trzeba pilnie powrócić do oczywistej prawdy, że – jak przypomniał kard. Carlo Caffarra – „czło­wiek jest obrazem i podobieństwem Boga, jest komunią międzyosobową, jest sobą tylko i wyłącznie poprzez prawdę o nim samym”. Na ołtarzu ostatnich społecznych i aksjolo­gicznych kryzysów wiele rządów i organizacji bezpodstawnie poświęciło całe pokolenia dzieci i młodzieży. Dziś, bez zde­cydowanego oporu społecznego i radykalnej zmiany kursu, istnieje ryzyko, że ofiary z ludzi będą nadal składane na ołta­rzach innych „bóstw kryzysowych”, od ochrony środowiska po dogmaty rewolucji transgenderowej.

Kompas dla młodych

Chrześcijanie żyjący w dzisiejszym społeczeństwie coraz bar­dziej przypominają „cudzoziemców w obcym świecie”. Miej­sce wiary zastępuje bałwochwalstwo postępu i konsumpcji. Rewolucja seksualna niszczy małżeństwa i rodziny. Zanika ka­tegoria prawdy, zwłaszcza w sferze moralnej. Wszystko staje się płynne. Ludzie trwający przy klasycznym rozumieniu sek­sualności, małżeństwa i rodziny w ciągu niewielu lat przesta­li być filarami opinii publicznej, a stali się medialnym odpo­wiednikiem rasistów i fanatyków. Nad umysłami młodych osób przejmują kontrolę poglądy typu: „heteroseksualna para jest zagrożeniem dla życia kobiet”, „patriarchat to struktura spo­łeczna oparta na fizycznej i ekonomicznej przemocy”, „prze­moc polega na tym, że musimy wykonywać prace domowe bez żadnego wynagrodzenia”, „kobiecobójstwo to nie tylko zbrod­nia na ofierze, ale i przestępstwo zmierzające do zdyscyplinowania kobiety”, „aborcja to suwerenność naszych ciał, sa­modzielność naszych decyzji, dostęp do seksualnej wolności ciągle zagrożonej problemem ciąży”. Posłużyłem się tu tylko niektórymi cytatami z wypowiedzi prasowych i internetowych ostatnich lat.

Temat aborcji, jak się okazuje, łączy wszystkie sektory „Po­stępu”: całkowita wolność kobiety, żadne prawa dla nienaro­dzonego (to „coś”, a nie „ktoś”), odmowa prawa głosu dla ojca, niepotrzebnej postaci, która tylko przypadkowo uczestniczyła w akcie poczęcia nowej istoty… Idea niereprodukowania same­go siebie przez zmęczone i duchowo wyczerpane społeczeń­stwo stała się ideą polityczną, ruchem społecznym i naciskiem medialnym. Kryje się za tym panika wobec rodzicielstwa i obo­jętność względem nienarodzonego. To wystarczający powód, by przyznać sobie i określonym instytucjom prawo do zadawa­nia śmierci. Łatwo w tym wszystkim wytłumaczyć propagan­dę niechęci względem religii. Bowiem, jak zauważał Alexis de Tocqueville, „despotyzm jest zawsze niebezpieczny, lecz szcze­gólne obawy winien budzić w warunkach demokracji”[1].

Religia jest dla demokracji tym, czym wędzidło dla konia. Po­skramia demokrację, ponieważ odwołuje się do władzy wyż­szej niż sama demokracja. No chyba że ktoś z demokracji za­mierza uczynić boga. „Demokracja pozbawiona religijnych ograniczeń – pisał dalej de Tocqueville – przysposabia ludzi do niewoli”[2]. Ludzie bez nadrzędnego Słowa nad sobą rezygnują z logiki, debaty i refleksji na rzecz tego, co wizualne i zmysłowe, spontaniczne i naładowane emocjami. Nie pozostawiają sobie prawie wcale możliwości odwołania się do wyższego autoryte­tu moralnego. Prywatny Pan Bóg, oderwany od Dekalogu, Ka­zania na Górze i Kościoła, może okazać się co najwyżej schle­biającym własnym zachciankom wymysłem. Prywatna wiara nie stawia nikomu obiektywnych żądań. Być może dziś mamy do czynienia z podobną sytuacją, jak ta opisana w Księdze Sę­dziów, w jakiej znalazł się lud Boży po wyjściu z Egiptu i zdo­byciu Ziemi Obiecanej pod wodzą Jozuego. Gdy Jozue umarł i „całe to pokolenie połączyło się ze swoimi przodkami, nasta­ło inne pokolenie, które nie znało Pana ani też tego, co uczynił dla Izraela” (Sdz 2,10).

Przypisy
[1] A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, Warszawa 2005, s. 484.
[2] Tamże, s. 402.