Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mk 15,15)
„Kochajmy Boga[1], ponieważ On ukochał nas jako pierwszy”. Męka, Kalwaria jest ostateczną deklaracją miłości. To dla naszego odkupienia cierpiałeś tak bardzo, o Jezu! Najmniejszy z twoich czynów ma nieskończoną wartość, ponieważ jest czynem Boga, który cierpiał ponad miarę, aby odkupić tysiące, wszystkich, których mógł odkupić. Aby nas uświęcić, aby nas wspierać, przyciągnąć do siebie, abyśmy Cię kochali z własnej woli. Miłość jest bowiem najbardziej skutecznym sposobem, aby skłonić do miłości; dawanie miłości jest najlepszym sposobem, aby zostać pokochanym; cierpienie za to, co kochamy, jest najbardziej niezłomnym dowodem na to, że rzeczywiście kochamy. A im większe są cierpienia, tym bardziej przekonujący staje się ten dowód i tym głębsza miłość, której w ten sposób dajemy świadectwo…
Jaka jest miłość Chrystusa, która skłania Go do cierpienia tak potwornych męczarni i takiej hańbiącej śmierci? Czy jest wystarczająco mocnym dowodem na to, że On daje nam swoją miłość? Czy będziemy w stanie pokochać tego, który kocha nas do tego stopnia i który jest również nieskończenie łaskawy? Jeśli Go kochamy, kochajmy Go tak, jak na to zasługuje: nieskończenie. Dajmy Mu dowód naszej miłości, wyciągając wnioski z lekcji, której On sam jako pierwszy nam udzielił, i nie bójmy się cierpieć dla Niego.
On złożył w ten sposób deklarację miłości. Naśladujmy Go więc, tym bardziej że nie można Go kochać, nie naśladując Go; nie można Go kochać, nie chcąc zrobić tego, co On zrobił, cierpieć i umierać w męczarniach; ponieważ On cierpiał i umierał w mękach, nie ma możliwości kochania Go i pragnienia bycia ukoronowanym kwiatami, skoro Jemu nałożono koronę z ciernia… Kochajmy Go tak, jak On nas kochał, w ten sam sposób, naśladując Go. Poddajmy się więc cierpieniu, aby dać dowód naszej miłości do Niego, tak jak On cierpiał, aby dać dowód swojej miłości do nas…
Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego (Mk 15,17-19)
Mój Boże, oto gdzie zaprowadziło Cię Twoje Serce, gdzie zawiodła Cię Twoja miłość do nas! Dlaczego znajdujesz się tam, Panie Jezu, jeśli nie ze względu na to, że Bóg tak bardzo umiłował ludzi, że dał im swojego jedynego Syna i chciał, aby Ten cierpiał dla dobra ich dusz? Tak, to dla dobra naszych dusz Ojciec chciał, abyś tam był, ukoronowany cierniem, biczowany, opluwany; abyśmy zobaczyli Jego miłość, Twoją miłość i abyśmy ze swojej strony pokochali Tego, który tak bardzo nas umiłował… Abyśmy za Jego przykładem wiedzieli, jak można komuś udowodnić, że się go kocha, jak uczynić gorącą deklarację miłości… i abyśmy sami złożyli deklarację miłości w stosunku do Tego, który nie zawahał się złożyć jej jako pierwszy!
Kochajmy Boga, ponieważ Bóg ukochał nas jako pierwszy. On, tak piękny, tak łaskawy, w pełni samowystarczalny, On zechciał dać nam taki dowód swojej miłości. Nam, tak biednym, tak brzydkim i potrzebującym… Zwróćmy Mu podobną deklarację miłości, skorzystajmy z lekcji, jakiej nam udziela, odwzajemnijmy tę miłość, naśladując Jego własną miłość. Pozwolił się nam przekonać, że dajemy dowód miłości, cierpiąc za to, co kochamy, przyjmując nawet najgorsze cierpienia z tej tylko przyczyny, aby udowodnić w ten sposób swoją miłość w stosunku do ukochanej istoty.
Skorzystajmy z tej lekcji… Przyjmujmy cierpienia, przyjmujmy na wzór Chrystusa nawet najgorsze cierpienia, największą hańbę i upokorzenia, a nawet śmierć, tylko po to, aby udowodnić Mu, że Go kochamy. Weźmy na siebie bez żadnych innych granic, poza tymi wynikającymi ze świętego posłuszeństwa, cierpienia psychiczne, moralne, pogardę, wszelkiego rodzaju niedostatki, a nawet krwawą śmierć, jeśli Bóg tego chce, bez żadnej innej intencji i żadnej innej korzyści poza tą, aby oświadczyć Jezusowi, że Go kochamy.
Cokolwiek zrobimy, nasza deklaracja miłości pozostanie zawsze gorsza od tej, którą złożył nam Jezus. Będzie mniej ważna, ponieważ nasze cierpienia nigdy nie będą równe Jego cierpieniom, ponieważ nasza deklaracja zawsze będzie tylko odpowiedzią, imitacją, a nie pierwowzorem, deklaracją brzydkiej i potrzebującej istoty, poniekąd wymuszoną, a nie bezinteresowną deklaracją Stworzyciela w najwyższym stopniu łaskawego i doskonałego.
Złóżmy więc z całego serca naszą deklarację Jezusowi, doznając największych możliwych cierpień w duszy i na ciele, w naszym życiu i w godzinie śmierci, bez żadnej innej intencji i żadnego innego pożytku jak tylko po to, by zawołać do Niego, że Go kochamy… Ponieważ On sam tyle wycierpiał tylko po to, aby zawołać do nas, że nas kocha.
"Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!" Jezusa zaś zdał na ich wolę… (Łk 23,21.25)
Mój Boże! Jakie brutalne czyny, jakie kalumnie i złe traktowanie wycierpiałeś dla nas! Na jaką niewdzięczność się wystawiłeś! Jak bardzo nas ukochałeś, mój Boże, skoro dla nas zechciałeś słuchać tych samych, dla których przelewałeś swoją krew, których zbawiałeś, których obsypywałeś łaskami i których traktowałeś jak swoje ukochane dzieci; zechciałeś słuchać, jak krzyczeli: Ukrzyżuj Go! A później nie powstrzymałeś tych słów: „Piłat zaś zdał Go na ich wolę”. Ich wola to biczowanie, ukoronowanie cierniem i niesienie krzyża… Wszystko to, mój Boże, wycierpiałeś z miłości, ze względu na miłość w stosunku do nas, aby nas uświęcić, aby skłonić nas do umiłowania Ciebie pod wpływem widoku Twojej ogromnej miłości, aby przekonać nas do przyjęcia cierpienia, które jest dla nas konieczne, aby oderwać się od ziemskich spraw i związać z Bogiem, za Twoim przykładem. Jak bardzo nas ukochałeś, mój Boże!
Przyjmijmy więc z miłością, wdzięcznością, odwagą i radością wszelkie cierpienie, hańbę, wszelkie zniewagi, złe traktowanie i złe słowa ze względu na miłość do Boga i podążając za Jego przykładem… Przyjmujmy z błogosławieństwem wszystko to, co jest nam narzucone, i z własnej inicjatywy umartwiajmy się bez granic innych niż posłuszeństwo naszemu kierownikowi duchowemu. W przypadku braku opinii naszego kierownika lub w oczekiwaniu na nią nie zaprzestawajmy umartwienia, chyba że po pierwsze będą przynosić szkodę naszej duszy; po drugie będą osłabiać naszą wolę; po trzecie sprawią, że nasze ciało nie będzie w stanie wypełniać zadań przewidzianych przez powołanie.
A On sam, dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19,17)
Dla nas, ze względu na miłość do nas, niesiesz ten krzyż, idąc powoli, zataczasz się pod jego ciężarem, potykasz się i upadasz, a krzyż spada na Ciebie, raniąc Cię, przygniatając i rozszarpując Ci skórę! Spotykasz swoją Matkę, spotykasz Magdalenę, spotykasz Weronikę, a tłum kobiet podąża za Tobą, użalając się nad Twoim losem… Tymczasem Ty idziesz dalej. Ledwo widzisz, krew spływa z Twojej głowy, zalewa Ci oczy i twarz! O najpiękniejszy z ludzi, o Boże pełen chwały, o mój Panie i mój Boże, w jakimż jesteś stanie! O mój Boże, spraw, abym płakał nad Twoim cierpieniem, spraw, abym płakał z wdzięczności, z miłości, i – wreszcie – spraw, abym płakał nad sobą samym i nad swoimi grzechami, które odkupiłeś przez takie męki!
Kochajmy Jezusa, który umiłował nas do tego stopnia, że cierpiał tak bardzo, aby nas odkupić, doznawał takich cierpień, aby nas uświęcić! Kochajmy Go, spełniając wszystkie uczynki miłości: „To raczej przez czyny niż przez słowa dajemy dowód miłości” (św. Jacek). Kochajmy Go, będąc Mu posłusznymi, naśladując Go, kontemplując Go nieustannie; kochajmy Go także, przyjmując Go tak często jak to możliwe w świętej Eucharystii i ponośmy ze względu na miłość do Niego największe nawet poświęcenia, udowadniając Mu w ten sposób naszą miłość, tak jak On udowodnił swoją, poprzez cierpienie, a – jeśli taka będzie Jego wola – ponosząc śmierć dla Niego. Oby uczynił nas godnymi tej łaski! Amen, amen, amen!
Ukrzyżowali Go (Mk 15, 24)
Czy nie dość umiłowałeś nas, mój Boże? Ty, który ze względu na miłość do nas, aby pokazać nam, zadeklarować swoją miłość i w ten sposób skłonić nas do udzielenia Tobie odpowiedzi tym samym – jedyny sposób dla nas, aby być doskonałymi i szczęśliwymi w tym życiu i w życiu przyszłym – zechciałeś cierpieć i być pogardzanym do tego stopnia!
Cierpienie i bezgraniczne upokorzenia dla kogoś – oto sposób na udowodnienie tej osobie, że kocha się ją bez granic. Oto, czego nas uczysz, oto lekcja, jakiej nam udzielasz na Kalwarii. A równocześnie mówisz do nas: „Umiłowałem was do tego stopnia i udowodniłem to, pokazałem wam to w ten sposób… Wy także Mnie kochajcie tak mocno i dajcie tego dowody, tak jak Ja to zrobiłem w stosunku do was”.
Wysłuchajmy tego apelu, najłagodniejszego i najsłodszego, jaki można sobie wyobrazić, który kieruje do nas istota nieskończenie łaskawa, Bóg, najwyższe dobro… Skorzystajmy także z lekcji, której nam udzielił w swojej nieskończonej mądrości ten, który potrafi kochać nieskończenie i który jako jedyny wie, czego wymaga miłość doskonała. Przyjmujmy cierpienia i upokorzenia ze względu na Niego, akceptujmy, pragnijmy, poszukujmy wszelkiego rodzaju cierpień i upokorzeń, w miarę możliwości nie stawiając sobie żadnych innych granic tylko święte posłuszeństwo Bogu oraz tym, którzy Go reprezentują w naszym otoczeniu, aby zapewnić Jezusa o naszej miłości i odpowiedzieć miłością na Jego miłość…
O mój Panie Jezu, spraw, abym zobaczył, coraz bardziej wyraźnie, tę fundamentalną prawdę, co jest konieczne, gdyż demon bez przerwy próbuje zasłonić nasze oczy. Spraw, aby doktryna krzyża oświeciła moje spojrzenie; spraw, abym ją przyjął, tak jak tego ode mnie oczekujesz. Spraw, abym mógł powiedzieć, że wiem tylko jedno: „Jezus został ukrzyżowany…”. Mój Boże, „spraw, abym przejrzał”, spraw, aby prawda błyszczała zawsze przed moimi oczami, i dopomóż, abym podporządkował jej swoje życie, w Tobie, dla Ciebie i przez Ciebie! Amen. Proszę Cię także o to samo dla wszystkich ludzi dążących do Ciebie.
Tłumaczyła Agnieszka Trąbka
[1] Ch. de Foucauld, Oeuvres spirituelles. Anthologie, Paris 1958, s. 262-271. Tytuł pochodzi od redakcji.