„Przywrócenie wymiaru sakralnego rzeczywistości jest jedynym sposobem uratowania człowieka”1 – mówił Krzysztof Penderecki, w innym miejscu dodając: „Mnie interesują tematy wielkie i uniwersalne. […] I zawsze wydawało mi się, że szkoda czasu na drobiazgi”2. Te słowa kompozytora trafnie oddają jego życiową i twórczą filozofię. Mogą natomiast dziwić tych, którzy wciąż pamiętają, iż swoimi utworami łamał niegdyś wszelkie obowiązujące kanony, a i dziś trudno jednoznacznie sklasyfikować jego twórczość. Nawet jednak wówczas, gdy spektakularnie odcinał się od wszelkiej tradycji, pewnym jej elementom pozostawał wierny.
Sacrum w twórczości Pendereckiego
Wiosną 1959 roku liczący wówczas dwadzieścia sześć lat Krzysztof Penderecki wysłał na konkurs Związku Kompozytorów Polskich trzy utwory. Jury nie wiedząc, że wyszły spod tej samej ręki – partytury opatrzone były różnymi hasłami – nagrodziło wszystkie trzy. Tak rozpoczęła się wielka, światowa kariera kompozytora. Nie przypadkiem wśród nagrodzonych w 1959 roku kompozycji, obok awangardowych Strof i Emanacji, znalazły się Psalmy Dawida – cztery krótkie utwory na chór mieszany i perkusję umiejętnie łączące nowoczesność z tradycją, napisane do bardzo starannie wybranych fragmentów Biblii. Stały się one – jak określił to wiele lat później sam kompozytor – swoistym „wołaniem do Boga”3.
Szeroko pojęte sacrum było zawsze obecne w twórczości Krzysztofa Pendereckiego. I nie chodzi tu tylko o wielkie formy wokalno-instrumentalne, jak Pasja wg św. Łukasza (pierwsza tak spektakularna demonstracja ideowa kompozytora), Jutrznia czy Siedem bram Jerozolimy. Jeden z koncertów sezonu artystycznego 2010/2011 w Filharmonii Krakowskiej, w czasie którego chór mieszany a cappella śpiewał właśnie jego sakralne utwory, od wspomnianych Psalmów Dawida sprzed przeszło pół wieku po napisane w 2009 roku Kadisz i psalm O gloriosa Virginum, dobitnie uzmysłowił słuchaczom stały i silny związek kompozytora z tradycją religijną oraz głęboką duchowość jego muzyki.
Monumentalny fresk dźwiękowy
Najbardziej osobistemu utworowi sakralnemu nadał jednak Krzysztof Penderecki wielką formę. Credo na pięciu solistów, chór dziecięcy, chór mieszany i orkiestrę to wielki, trwający blisko godzinę fresk dźwiękowy. Trudno jednak zaliczyć to dzieło do swoistego muzycznego theatrum tak silnie obecnego w twórczości Pendereckiego. Theatrum, którego najlepszym przykładem jest wspomniana wcześniej Pasja wg św. Łukasza. W muzyce monumentalnego Credo nie ma pierwiastka epickiego, a jednie duchowa deklaracja. Wynika to oczywiście ze specyfiki tekstu, ale także z głębokiego zaangażowania twórcy dzieła.
Inspiracja wyszła od wieloletniego przyjaciela kompozytora Helmutha Rillinga, dyrygenta i szefa Internationale Bachakadmie Stuttgart oraz dyrektora Oregon Bach Festival. Z myślą o tym właśnie festiwalu jako miejscu prezentacji dzieła Helmuth Rilling zwrócił się w 1996 roku do Krzysztofa Pendereckiego z propozycją napisania mszy. Propozycja została przyjęta. Powstały szkice poszczególnych części dzieła, ale konkretną pracę kompozytorską Krzysztof Penderecki rozpoczął od Credo jako centrum zamierzonego utworu.
Praca trwała dwa lata, bo w miarę jej postępów dzieło jakby samoistnie się rozbudowywało. Tekst nicejsko-konstantynopolitańskiego wyznania wiary kompozytor począł uzupełniać innymi modlitwami, hymnami, a nawet popularnymi pieśniami kościelnymi. Te dodatki stanowiły rodzaj emocjonalnego komentarza do testu zasadniczego. I tak na przykład po wersecie Passus et sepultus est pojawia się fragment hymnu Pangue lingua, zaraz potem dobrze nam znane z Gorzkich Żalów Któryś za nas cierpiał rany…, a jeszcze dalej znane z polskiej wersji Improperiów Ludu, mój ludu… oraz fragment niemieckiej wersji Psalmu 129 Aus tiefer Not… W utworze znajdujemy także wersety z Apokalipsy, hymnu na Wielką Sobotę i Psalmu 117. Wszystko to tworzy koherentną całość mającą obok jasnej deklaratywności także głęboko ludzki, intymny wyraz.
Mistyczne brzmienia
Postawiwszy ostatni znak w partyturze Credo, 4 lipca 1998 roku kompozytor uznał dzieło za zamknięte. Już wcześniej, bo wiosną tegoż roku, pisał do Helmutha Rillinga, któremu je dedykował: „Stoi ono samotnie i nic już więcej do niego nie dokomponuję”4. 11 lipca 1998 roku odbyło się prawykonanie Credo pod dyrekcją Rillinga na festiwalu w Oregonie. W Polsce utwór zabrzmiał po raz pierwszy w Krakowie 5 października tegoż roku w ramach festiwalu Krzysztofa Pendereckiego. Od tamtego czasu każde wykonanie dzieła wzbudza emocje, bo też nie sposób pozostać wobec tej muzyki obojętnym. Od pierwszego wejścia chóru unisono, z prostą, chorałową frazą, by słuchacz skupił się przede wszystkim na znaczeniu tekstu Credo in unum Deum, odczuł jego moc, po potężną kulminację trzykrotnie powtórzonego Amen dzieło Krzysztofa Pendereckiego trzyma w napięciu, angażuje i porusza.
Tę moc oddziaływania mają nie tylko prezentacje na żywo, ale także nagrania płytowe. Oczywiście pod warunkiem, że dyrygent i wykonawcy potrafią dostroić swoje rozumienie dzieła do intencji jego twórcy oraz przydać mu walor artystycznej prawdy i autentyczności przeżycia. Te cechy nosi nagranie dokonane pod dyrekcją Antoniego Wita przez Orkiestrę i Chór Filharmonii Narodowej, Warszawski Chór Chłopięcy oraz solistów: Iwonę Hossę i Agę Mikołaj (soprany), Ewę Wolak (alt), Rafała Bartmińskiego (tenor) i Remigiusza Łukomskiego (bas). Credo zostało zarejestrowane w 2008 roku w Warszawie dla wytwórni NAXOS, która wydała krążek CD w 2010 roku.
Antoni Wit jest wytrawnym dyrygentem, który doskonale czuje formę i dramaturgię muzyczną wielkich dzieł wokalno-instrumentalnych. Dlatego to nagranie Credo zasługuje na szczególną uwagę. Dyrygent bowiem nadał mu – obok doskonałej precyzji wykonania – także rys spontaniczności. W takiej interpretacji dzieła posłuszni mu byli wszyscy bez wyjątku wykonawcy, którzy stanowią dziś polską artystyczną czołówkę. Reżyserzy dźwięku – Andrzej Sasin i Aleksandra Nagórko – zadbali o czytelność muzycznego przekazu. Rejestrując utwór w sali koncertowej, stworzyli odpowiednią przestrzenność dźwiękową, ewokując chwilami wręcz mistyczne brzmienia.
I na koniec jeszcze krótki cytat. Mieczysław Tomaszewski, wybitny muzykolog, który i jako przyjaciel, i jako badacz muzyki towarzyszy Krzysztofowi Pendereckiemu i jego dziełom od pół wieku, w swej obszernej monografii kompozytora tak napisał o omawianym tu utworze: „Credo Krzysztofa Pendereckiego streszcza nie tylko sposoby myślenia i kształtowania muzycznego, jakie europejska kultura muzyczna wytworzyła na przestrzeni minionego półtysiąclecia. Streszcza i syntetyzuje zarazem najbardziej własne odczucie i rozumienie funkcji wiary w życiu człowieka. Słuchając Credo – szczególnie partii takich jak Crucifixus, Et incarnatus czy Credo in unum Deum – czuje się, że słucha się muzyki osobistej. «Jest to utwór tego rodzaju – wyznał kompozytor po jego prawykonaniu – jaki komponuje się jeden raz w swoim życiu»”5.
Przypisy
1. Cyt. za: M. Tomaszewski, Penderecki. Bunt i wyzwolenie, t. I, Kraków 2008, s. 190.
2. K. Penderecki, M. Tomaszewski, Rozmowy lusławickie, Olszanica 2005, s. 68.
3. K. Penderecki, Labirynt czasu, Warszawa 1997, s. 40.
4. Cyt. za: M. Tomaszewski, Penderecki. Bunt i wyzwolenie, t. II, Kraków 2009, s. 247.