Jakie były początki „Manresy”?
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od kryzysu. Właśnie kończył mi się urlop macierzyński i miałam wracać do pracy w szpitalu. Wtedy tak o tym nie myślałam, ale przeżywałam wówczas kryzys zawodowy, bo nie chciałam wracać do twardej psychiatrii. Zaczęłam się więc zastanawiać nad zmianą zajęcia. Z kolei Agnieszka Banaś, współzałożycielka „Manresy”, z którą znamy się z Odnowy w Duchu Świętym, natrafiła w tym czasie w Warszawie na Program 12 kroków [zob. dodatek na końcu rozmowy - przyp. red.]. Prawdziwym zrządzeniem Bożym udało się jej wejść na ostatnie spotkanie pierwszej warszawskiej grupy realizującej ten program. Usłyszała na nim świadectwa ludzi na temat owoców ich pracy na materiale 12 kroków i wróciła do Krakowa zachwycona. Powiedziała mi: „Słuchaj, musimy coś takiego robić u nas. Co myślisz o połączeniu psychologii i duchowości?”. Zaczęłyśmy się zastanawiać, jak to wcielić w życie, i przyszłyśmy z naszym pomysłem do ojca Andrzeja Migacza SJ. Ojciec wysłuchał nas i powiedział: „To wielka rzecz, ale spróbujmy. Dam wam pomieszczenie i zobaczymy, czy będą chętni”.
Program 12 kroków ku pełni życia był odpowiedzią na potrzeby wspólnoty osób zmagających się z kryzysem związanym z sytuacją okołorozwodową, które spotykały się przy kościele św. Barbary w Krakowie. Liderką wspólnoty była właśnie Agnieszka, a opiekunem duchowym ojciec Andrzej. Pierwsze grupy prowadzone przeze mnie i Agnieszkę tworzyły osoby ze wspólnoty, później zwiększała się różnorodność uczestników.
Rozumiem więc, że chętni byli.
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Okazało się, że chętnych było bardzo dużo i bardzo szybko zaczęło nam brakować rąk do pracy, więc poprosiłyśmy o pomoc Michała Kusia, naszego lidera z Odnowy. A wracając jeszcze do mojego kryzysu zawodowego, to myślę, że w mojej poprzedniej pracy brakowało mi duchowości. Baza psychologiczna, wykształcenie, narzędzia, jakie dają studia i kursy z psychoterapii, to wszystko jest naprawdę niezbędne, ale też w pewien sposób niewystarczające. To, czego mi brakowało, znalazłam w 12 krokach opartych na chrześcijańskiej koncepcji człowieka rozumianego jako jedność psychoduchowa. To pozwala mi spojrzeć pełniej, dalej, głębiej…
Michał Kuś: Pierwsza grupa pracująca według Programu 12 kroków ruszyła w 2010 roku przy kościele św. Barbary w Krakowie. Natomiast „Manresę” powołaliśmy do życia wspólnie z ojcem Migaczem dwa lata później i do dziś działamy jako Jezuickie Centrum Pomocy Psychologicznej i Duchowej. W ramach centrum prowadzimy grupy według wspomnianego Programu 12 kroków i Poradnię Psychologiczną, w której konsultujemy osoby w kryzysie, prowadzimy psychoterapię indywidualną, psychoterapię małżeństw, mamy specjalistów, którzy zajmują się pomocą zarówno dzieciom i młodzieży, jak i rodzicom. Staramy się więc działać kompleksowo w różnym zakresie. Ludzi w kryzysie potrzebujących wsparcia jest naprawdę bardzo dużo. Od 2012 roku mniej więcej dwadzieścia grup równocześnie spotyka się w ramach Programu 12 kroków. Tygodniowo daje to około dwustu osób korzystających tylko z tej formy naszej pomocy. To praca w zamkniętej grupie, która zazwyczaj formuje się przez miesiąc. Każdy z uczestników może przez ten czas sprawdzić, czy taka forma mu odpowiada. Później zawiązuje się grupa i zaczyna systematyczna praca trwająca około dwóch lat.
Nieprzypadkowa – jak się wydaje – jest też nazwa centrum. Manresa to miejsce, w którym św. Ignacy Loyola przez jedenaście miesięcy zmagał się ze swoim kryzysem duchowym i ludzkim, ale tam też ostatecznie Pan Bóg pozwolił mu z niego wyjść.
Alicja Kmietowicz-Synowiec: To pomysł ojca Migacza. Było kilka innych propozycji, ale ta nazwa bardzo się nam spodobała i przeszła jednogłośnie.
W swoim kryzysie św. Ignacy nie znajdował żadnej ludzkiej pomocy i można powiedzieć, że z tego zrodziło się Towarzystwo Jezusowe. Ignacy założył je, by „pomagać duszom”, i to duszom w kryzysie…
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Ignacy wyprzedzał swoją epokę. Był według mnie genialnym psychologiem kilka wieków przed powstaniem psychologii jako nauki. Jego kryzys, brak pomocy i doświadczenie Boga w tym przeżyciu bardzo korespondują z 12 krokami. Szczególnie z pierwszym, który mówi o bezsilności. Każdy z nas doświadcza w życiu bezsilności, ale 12 kroków prowadzi w stronę nadziei. Pokazuje, że są inne możliwości niż pozostanie na dnie, że można zwrócić się o pomoc. Można zwrócić się do Boga, który przychodzi i odpowiada. To było też doświadczenie Ignacego w Manresie.
Jest też w nazwie centrum przymiotnik „jezuickie”. Czy to kwestia jedynie siedziby przy kościele jezuitów, czy ma to odzwierciedlenie także w Państwa działalności?
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Oczywiście to nie tylko kwestia siedziby. Program 12 kroków ma bardzo wyraźne rysy ignacjańskie. Powstał sto lat temu w Akron w Stanach Zjednoczonych, a przy jego konstruowaniu w pewnym momencie – obok Billa W., czyli Williama Wilsona, współzałożyciela Anonimowych Alkoholików – uczestniczył jezuita Edward Dowling, przyjaciel i duchowy doradca Billego. Poszczególne kroki wyraźnie korespondują z Ćwiczeniami duchowymi, można je też połączyć z życiem i doświadczeniem św. Ignacego. Duchowość ignacjańska mocno pobrzmiewa w 12 krokach. Sama uświadomiłam sobie to po moim doświadczeniu Ćwiczeń i wyraźnie zobaczyłam, jak bardzo jest to spójne, komplementarne i w wielu punktach zbieżne [zob. J. Harbaugh, 12 kroków i Ćwiczenia duchowe, Kraków 2021 - przyp. red.].
Michał Kuś: W centrum jest też możliwość porozmawiania z jednym z naszych zaprzyjaźnionych ojców jezuitów i wiele osób z tego korzysta. Zachęcamy też do rekolekcji ignacjańskich i do formacji już typowo duchowej. Program 12 kroków, podobnie jak Ćwiczenia św. Ignacego, proponuje zestaw narzędzi do „uporządkowania” życia, które można wykorzystać także później, ponieważ podobnie jak Ćwiczenia to program na całe życie, nie tylko na czas uczestnictwa w nim.
Do kogo kierujecie swoją pomoc?
Michał Kuś: Do wszystkich ludzi znajdujących się w szeroko rozumianym kryzysie. Zarówno w kryzysach życiowych wynikających z jakichś nagłych sytuacji, z którymi człowiek sobie nie umie poradzić, jak i w kryzysach rozwojowych, związanych na przykład ze ścieżką zawodową, o czym wspominała Alicja. Greckie słowo krisis oznacza „zagrożenie”, ale też „szansę”. Staramy się, by kryzysy przychodzących do nas osób zamieniały się właśnie w szansę na rozwój.
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Program 12 kroków powstał, jak wspomniałam, w środowisku Anonimowych Alkoholików i jest drogą ku wolności z uzależnień. Ale tak jak kryzys, podobnie szeroko rozumiemy też uzależnienia, uznając za nie wszystko, co odbiera człowiekowi wolność. Uzależnienia najczęściej kojarzą się z alkoholem, narkotykami, hazardem, dzisiaj także z internetem i zakupami. Ale wolność zabierają nam też na przykład myśli: moje własne myśli na mój temat, czasem obraźliwe, czasem oskarżające. Bywamy też uzależnieni od opinii innych osób – to również odbiera wolność. 12 kroków jest drogą do niej, pomaga zostawić wszystko, co nas wewnętrznie krępuje i więzi.
Michał Kuś: Człowieka ograniczają i utrudniają mu funkcjonowanie także pewne przyzwyczajenia czy nawyki. Materiałem do przepracowania w Programie 12 kroków mogą być też różnego rodzaju konflikty czy deficyty, które często wynosimy z domu rodzinnego albo ze środowiska naszego wzrastania. Nieraz trafiają do nas osoby, które bardzo dużo osiągnęły – mają dobrą pracę, pieniądze, mieszkanie, ugruntowaną pozycję społeczną, ale doświadczają braku w wymiarze duchowym. To, co proponuje świat, jest dla nich niewystarczające i szukają czegoś więcej. Coraz częściej przychodzą do nas ludzie, by odnaleźć to „coś więcej”.
Gdzie Państwa zdaniem leży granica pomiędzy pomocą psychologiczną a duchową? Czy w ogóle da się taką granicę wytyczyć?
Michał Kuś: To zależy od tego, do jakiego nurtu psychologii się odwołamy… Pierwotne nurty psychoterapeutyczne bardzo mocno oddzielały się od duchowości. Dziś więcej z nich otwiera się na nią, choć różnie ją rozumie. W gabinetach terapeutycznych jest jednak miejsce na poruszanie tych kwestii. W naszym centrum odwołujemy się do logoterapii Viktora E. Frankla, który nie neguje innych nurtów psychologicznych, ale uważa, że nie dają one pełnego obrazu człowieka. Frankl pokazuje, że człowiek to jedność psycho-fizyczno-duchowa. Podkreśla, że jesteśmy osobą duchową, która ma swoje ciało i swoją psychikę. Te trzy wymiary – nie części – konstytuują całego człowieka. W takim ujęciu trudno wyznaczyć granice, o które ojciec pyta. Trzeba jednak zaznaczyć, że dla Frankla duchowość to nie tylko religijność. On rozumie ją o wiele szerzej. To dla niego: godność, sumienie, sens, wybór, decyzja, wolność, miłość, wartości w ogóle i także religijność.
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Te trzy wymiary człowieka – duchowość, ciało i psychika – są ze sobą nierozerwalnie połączone. Dopiero razem stanowią całość, absolutnie integralną jedność. I to jest baza 12 kroków.
Michał Kuś: W Programie 12 kroków dążymy do tego, by nie bagatelizować żadnego ze wspomnianych ludzkich wymiarów, ale je ze sobą integrować. Chodzi w nich przede wszystkim o to, by człowiek najpierw samodzielnie odkrył pełnię życia i pełnię wolności, a potem cały czas dbał o nie, także kiedy Program 12 kroków się skończy. Ważna w tym jest też współpraca z łaską. Jako prowadzący i towarzyszący osobom w kryzysie podkreślamy, że to Duch Święty jest głównym „terapeutą”. W procesie terapeutycznym nie chodzi o przekazanie wiedzy, bo wiedza jest niewystarczająca. Chodzi o doświadczenie i współpracę z łaską. Tej współpracy uczymy, bo – jak mówił św. Paweł – „cóż mamy, czego byśmy nie otrzymali” (por. 1 Kor 4,7). Trzeba nam uczyć się mądrego korzystania z tego, co już mamy, także z naszej wiedzy, ale też z naszych umiejętności czy z naszej historii, która dla Boga jest historią zbawienia.
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Często powtarzamy, że na wolność otwiera nas nasze zaangażowanie na sto procent, a więc nasza osobista praca, i sto procent łaski Bożej. Te dwie sfery razem stają się drogą ku wyzwoleniu, dlatego tak istotne jest nauczenie się współpracy, o której mówił Michał.
Często ci, którym pomagamy, przez swoje doświadczenie pomagają również nam. W mojej praktyce towarzyszenia duchowego wiele mam tego typu przykładów. To, w jaki sposób ludzie wychodzą ze swoich kryzysowych sytuacji, wielokrotnie staje się dla mnie światłem i pomocą w moich osobistych trudnościach. Czy mają Państwo podobne spostrzeżenia?
Alicja Kmietowicz-Synowiec: We mnie jest przede wszystkim ogromna wdzięczność za to miejsce, ponieważ przez te wszystkie lata mojego zaangażowania w działalność centrum w każdej grupie, w każdej osobie szukającej wsparcia doświadczam, jak Bóg działa w człowieku. Jesteśmy – jak powiedział Michał – tymi, którzy towarzyszą, ale leczy Bóg. To On ma taką moc, my możemy służyć pewnymi narzędziami, jakąś wiedzą, towarzyszyć właśnie, ale to Bóg prowadzi cały ten proces. Każda grupa, każda przychodząca do nas osoba jest dla mnie namacalnym dowodem na to, jak Bóg troszczy się o człowieka, opiekuje nim, działa w jego sercu przez grupę, przez spotkanie, często też przez Ćwiczenia duchowe. To doświadczenie działania Boga w drugim człowieku wypełnia mnie. Staje się światłem, o którym mówił ojciec.
Michał Kuś: Dla mnie budujący jest sam fakt, że ludzie decydują się na taką formę pracy i są w swojej decyzji wytrwali. Bo Program 12 kroków, jak wspomniałem, trwa około dwóch lat i jest specyficzny. Łączy pracę psychologiczną i duchową. Nieraz szukający wsparcia dziwią się, kiedy proponujemy im cykl dwuletnich spotkań. Pytają: „Jak to dwa lata? Tyle czasu?”. Ale tak naprawdę to bardzo pomocne, bo w ciągu dwóch lat osoba może przeżyć kryzys kilka razy i ma szansę zmierzyć się z nim albo w grupie, albo na terapii indywidualnej. Ta praca przynosi widoczne owoce, co daje nadzieję innym, ale też wspiera mnie samego. Bo przecież każdy z nas doświadcza kryzysów. Nie jest tak, że my jako osoby prowadzące jesteśmy od nich wolni.
Trzeba jednak powiedzieć też o ciężarze odpowiedzialności za osoby, które się do nas zgłaszają i korzystają z naszej pomocy. Myślę, że każdy z nas, prowadzących, mocno się angażuje i chce pomóc, jak najlepiej potrafi, bo każda z tych osób to wyjątkowy skarb. To piękne, gdy szukający wsparcia odkrywają w sobie tę wyjątkowość i dostrzegają, że sięga ona o wiele dalej, niż to można zobaczyć tylko po ludzku. Ta przemiana daje dużo i radości, i satysfakcji, a przede wszystkim nadzieję.
Alicja Kmietowicz-Synowiec: Czwarty krok mówi o naszych ludzkich schematach zachowań, niezdrowych mechanizmach, o tym, co w człowieku słabe i zranione. Ale na tym etapie Programu 12 kroków podkreśla się też, że oprócz tej słabszej, zranionej części mamy w sobie część zawsze zdrową, piękną, wyjątkową i niepowtarzalną. Dla Frankla to wymiar duchowy człowieka, który nie tyle jest zdrowy, bo to sugerowałoby, że w pewnych niesprzyjających okolicznościach może „zachorować”, ale że jest on nienaruszalny. Nawet w jakichś kryzysowych momentach, kiedy integracja człowieka wymaga jeszcze pracy, ten wymiar jest nienaruszalny. I to jest cała prawda o człowieku. Czasem przy okazji pracy z czwartym krokiem myślę: „Jaki piękny człowiek stoi przede mną”. W jakiejś mierze – jak my wszyscy – jest słaby, ale też właśnie piękny, wyjątkowy i niepowtarzalny. I samo spotkanie z nim również napełnia.
Słyszałem kiedyś wypowiedź profesora Bogdana de Barbaro na temat jego doświadczenia prowadzenia ludzi w głębokich kryzysach czy wręcz chorobach psychicznych. Powiedział wtedy, o ile dobrze sobie przypominam, coś, co mnie bardzo zaskoczyło, że nieraz nie można ludzi zintegrować na poziomie psychicznym, bo są chorzy, ale na poziomie duchowym ci chorzy niejednokrotnie go „wyprzedzają”. To by też potwierdzało słowa Frankla o nienaruszalności duchowego wymiaru człowieka.
Michał Kuś: Poza tym daje to ogromną nadzieję. Człowiek, mimo swojej choroby, mimo braku zintegrowania na jakimś poziomie, jest w pełni człowiekiem i może być święty. Dla mnie zarówno logoterapia Frankla, jak i Program 12 kroków to nurty, które dają nadzieję, a tej nam dzisiaj bardzo potrzeba.
Na koniec zatem jeszcze jedno pełne nadziei zdanie, które lata temu dostałem od spowiednika: „Gdzie człowiek nie widzi żadnej drogi wyjścia, Bóg widzi ich tysiąc”… Dziękuję za rozmowę.
***
Program 12 kroków Anonimowych Alkoholików
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.
2. Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
4. Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny.
5. Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
6. Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.
7. Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki.
8. Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy, i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
9. Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
10. Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.
11. Dążyliśmy poprzez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia.
12. Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
Meszuge, 12 kroków od dna. Sponsorowanie, Kraków 2015.