Igor Mitoraj i jego rzeźby

Życie Duchowe • JESIEŃ 80/2014
Rzeźba Igora Mitoraja (fot. Józef Augustyn SJ)

Igor Mitoraj (1944-2014) jest twórcą znanym i niepowtarzalnym. Jego rzeźby zdobią najważniejsze miasta współczesnego świata: Rzym, Paryż, Mediolan, Londyn. Są też widoczne w miastach Japonii. W Polsce możemy je spotkać chociażby w Krakowie czy Warszawie. Monumentalne, kolosalnych rozmiarów współtworzą miejski pejzaż. Z reguły przedstawiają niejednokrotnie obandażowane głowy, fragmenty twarzy, uskrzydlone korpusy. Stanowiąca punkt wyjścia forma wyidealizowanego ludzkiego ciała często za „towarzysza” ma pewien element szpecący. Ów „zgrzyt” jest czytelny i w tym sensie sztuka Mitoraja jest łatwa w odbiorze. Jego rzeźby, łącząc estetyczne piękno z elementem formalnej dysharmonii, zawierają bowiem zwięzłe przesłanie: mówi ona o dysharmonii przenikającej ludzkie życie.

 

Bogactwo treści i piękno artystycznej formy

Owa czytelna dysharmonia stanowi bodziec zachęcający do poszukiwań jej źródeł. Jednak przyczyny owego „zgrzytu” już tak ewidentne nie są. Rzeźby Mitoraja to do pewnego stopnia rebusy, w których autor zawarł swą rozległą wiedzę o starożytności, renesansie i współczesności. Są w nich charakterystyczne dla Mitoraja odniesienia do grec­kiego antyku (rzeźbiarz nazywany bywa nawet „Fidiaszem z internetu”) i inspiracje Michałem Aniołem z jego słynnym Dawidem. Artysta przyznaje się też do szacunku dla mającej w sobie wiele z dekonstrukcji dwudziestowiecznej sztuki malarskiej Pabla Picassa i Amedea Modiglianiego. Swego rodzaju wzorcem jest dla niego także czerpiąca z natury, wymowna i dekoracyjna przez syntetyzm formy rzeźba zmarłego w 1986 roku angielskiego artysty Henry’ego Moore’a.

Dla przeciętnego odbiorcy dzieł Mitoraja ważne są ich tytuły mające swe źródło w greckich mitach. W Polsce, w 2004 roku, podczas pierwszej polskiej prezentacji około stu prac artysty (w Warszawie, Poznaniu i Krakowie) uwagę przykuwały tak znane rzeźby artysty jak Ikary i Ikarie. Tego typu tytuły niosą pewną oczywistą treść, ale odwołanie się do mitu to tylko drogowskaz. Mitoraj uważa bowiem, że każdy odbiorca może, a nawet powinien w jego rzeźbach sam znaleźć coś dla siebie i samodzielnie coś odkryć. Przy okazji wspomnianej wystawy Mitoraj mówił, że dobre dzieło sztuki obroni się samo1. Na tak zdecydowane słowa może pozwolić sobie artysta, który od czterdziestu lat (czyli od wystawy w 1976 roku w galerii La Hune w Paryżu) dzięki jakości i sile wyrazu swoich dzieł zdobywa z powodzeniem światowy rynek sztuki.

Mimo to Igor Mitoraj pozostaje twórcą unikatowym. We współczesnej sztuce od lat istnieje pogląd, zgodnie z którym artystę postrzega się jako twórczego, jeśli swoim pomysłem szokuje. Tymczasem Mitoraj ujemnie ocenia takie „artystyczne kreacje”. Nie interesuje go bowiem – jak mówi – „rzucanie flaków na mur” i dopisywanie do tego wymyślonej przez artystę ideologii. Wspominał o tym wprost przy okazji otwarcia wystawy w Krakowie: „Jeśli ktoś rzuca flaki na mur i to ma być rzeźba… […] Ludzkie ciało jest tak piękne i doskonałe, że trzeba je pokazywać”.

On sam jest twórcą, który rzetelnie pracuje nad formą. Od trzydziestu lat mieszka we Włoszech w miejscowości Pietrasanta, gdzie wydobywa się marmury stanowiące również dla niego materiał do pracy rzeźbiarskiej. Miejscowość jest znana od stuleci. Wystarczy wspomnieć Michała Anioła, który od miejscowych kamieniarzy kupował marmur. Obrosła legendą Pietrasanta w kolejnych wiekach była także miejscem dłuższych lub krótszych pobytów innych sławnych artystów: rzeźbiarzy, jak wspomniany Henry Moore, a nawet malarzy, jak również wymieniony już Amedeo Modigliani czy Joan Miró.

Igor Mitoraj pracuje też w innych materiałach, jak terakota. Jeszcze bardziej charakterystyczne dla jego twórczości są rzeźby żeliwne lub odlane w brązie. Te ostatnie, na przykład praca zatytułowana Tindaro screpolato (Tyndareus spękany), swoją powierzchnią paradoksalnie przypominają spękaną ziemię. W takich przypadkach artysta, już po odlewie, opracowuje powierzchnię rzeźby, wzbogacając jej fakturę żłobieniami i nierównościami.

Bogactwo treści literackich „zaklętych” w rzeźbach artysty, precyzja ich wykonania, szlachetność materiału – naturalnego, ale też pozyskiwanego na bazie własnych doświadczeń – oraz swoiste piękno formy, dla której punktem wyjścia jest harmonia i proporcjonalność ludzkiego ciała według rozumienia greckiego antyku stawia Mitoraja wśród artystów, którzy swoją twórczością chcą kreować piękno. Dziś – jak się zdaje – są oni w mniejszości. A jednak mimo to tworzą dzieła pełne wyrazu.

Szczególnym przykładem takiego dzieła Igora Mitoraja jest rzeźbiarska oprawa drzwi w kościele Matki Bożej Łaskawej w Warszawie. Zamontowano ją w 2009 roku, uświetniając czterechsetlecie powstania świątyni. Do zlecenia zaprojektowania drzwi przyczynił się Andrzej Kiełbowski SJ, który nieco wcześniej miał okazję podziwiać rzeźbiarską oprawę drzwi Igora Mitoraja wykonaną dla bazyliki Santa Maria degli Angeli w Rzymie2. W zasadzie były to pierwsze „religijne” prace rzeźbiarza.

W warszawskiej realizacji Madonna i anioły (uchwycone w ruchu) mają klasycznie piękne ciała i idealne rysy. Każde jednak ma też „uszkodzenie”, które przywołuje na myśl wykopane z ziemi po wielu wiekach antyczne rzeźby. Taka forma ewokuje niejednoznaczną treść. „Skazy” dotyczą przecież bezgrzesznej Maryi i aniołów. Utrącone ramiona – znak odczuwanego cierpienia – sprawiają, że są nam bliscy. Choć grzech ich nie dotyczy, to jednak dzielą z ludźmi ból nieuchronnie towarzyszący egzystencji człowieka. Taka forma, jak sugeruje sam artysta, stanowi odwołanie do koszmaru zniszczeń i cierpień, które były udziałem warszawian w czasie drugiej wojny światowej, ale także między innymi w okresie zaborów. Mitoraj nadal więc „czuje” kraj swojego pochodzenia. Chociaż w Polsce przez dziesięciolecia był prawie nieznany. W 1968 roku, zaraz po studiach, wyjechał na Zachód i od powstających tam jego dzieł skutecznie oddzielała nasz kraj żelazna kurtyna.

 

Filozoficzna wymowa dzieł Igora Mitoraja

Sztuka Mitoraja nie jest nudna, choć motywy, po które sięga artysta, są w niej powtarzalne: okaleczona lub obandażowana twarz, uskrzydlony i z reguły także okaleczony tors. Nie odstręczają jednak, ponieważ mimo „uszkodzeń” dominuje w nich odwołująca się do klasycznego piękna forma. Rozmaite szczeliny w gładkiej powierzchni ciała czy wycięte „okienka” na pięknie wyrzeźbionych, muskularnych plecach mitycznego herosa albo na jego idealnym i gładkim policzku zatrzymują wzrok i budzą u widza refleksje dotyczące przede wszystkim bólu, cierpienia i przemijania – doświadczeń przeżywanych przez każdego człowieka.

Jednak rzeźby Mitoraja frapują nie tylko dlatego, że możemy dzięki nim odnaleźć cząstkę swej duszy – odmienną od innych, jak element puzzli pasującą tylko do naszego wnętrza. Wytrącają one bowiem z błogostanu życia w dostatniej cywilizacji. Mieszkańcom takiej metropolii jak Paryż olbrzymia, ustawiona na wysokim postumencie głowa umiejscowiona na tle błyszczącej setkami okien nowoczesnej architektury w dzielnicy La Défense każe się zatrzymać w codziennym biegu. Obojętność przerywa widok szpecącej gładką skórę prawego policzka prostokątna wyrwa. Choć ma geometryczny kształt, zdaje się niczym ślad po otrzymanym ciosie. Od bliźniego? Od losu? Ten rebus – nawet jeśli dość banalny – Mitoraj, podobnie jak w innych przypadkach, pozostawia do rozwiązania przechodniom.

Ów „intelektualny chwyt” artysty można postrzegać jako zaproszenie do wewnętrznego dialogu z samym sobą. To, jak będzie on przebiegał, zależy od zakamarków duszy danej osoby. Najważniejsze, że artysta zadbał, aby usytuować rzeźbę (a stara się mieć wpływ na wybór tła dla swych monumentalnych dzieł) w centrum miasta. Bo właśnie tam najskuteczniej przez filozoficzną wymowę swego dzieła wyrywa ludzi ze złudzenia, że wśród zachodnioeuropejskiego zbytku i luksusu nie ma śmierci czy kresu.

Jest to swoiste artystyczne memento mori, które w sztuce baroku wyrażał motyw tańca śmierci „ożywionych” szkieletów. Przypominają o nim obecne w większości rzeźb Mitoraja elementy destrukcji. Ta swego rodzaju przestroga nie ma charakteru religijnego, ponieważ artysta dopiero od niedawna tworzy rzeźby na zamówienie Kościoła katolickiego. Była ona elementem niewerbalnego dialogu prowadzonego ze społeczeństwem Zachodu, gdzie fala ekonomicznego dobrobytu zagłuszała wrażliwość na inne wartości.

Jednak nie tylko destrukcja rzeźbionych ciał budzi refleksję. Istotna jest także – o czym była już mowa – rola tytułów wielu prac, którymi są imiona herosów znanych z greckiej mitologii. Jak w wywiadach przestrzega sam Igor Mitoraj, nie należy przeceniać ich znaczenia, ale treść związanego z danym bohaterem mitu do pewnego stopnia wyznacza ewokowaną przez rzeźbę myśl na temat ludzkiego życia. Trzeba jednak pamiętać, że jej nie wyczerpuje i widz musi sam drążyć ich literacki przekaz.

 

Hart ludzkiego ducha

To widz jest odpowiedzialny za to, co dostrzeże w rzeźbie o obciętych rękach, skrzydłach rwących się do lotu, obandażowanych twarzach, w pustym wyrazie oczu lub wydrążonych oczodołach. Czy zobaczy w nich metaforę ludzkich losów, rozwianych złudzeń, przegranych miłości, braku zgody na rzeczywistość i poddanie się jej prawidłom? Czy zobaczy, że mimo tego wszystkiego człowiek ponawia próby: łamany, kaleczony przez życie nieustannie się z nim mierzy? Dlatego można powiedzieć, że niewidzialnym, lecz obecnym bohaterem sztuki rzeźbiarskiej artysty jest hart ludzkiego ducha.

Złote wiatry to nazwa grupy trzech popiersi zaprezentowanych w Warszawie w 2004 roku podczas wspomnianej ekspozycji prac Igora Mitoraja w Polsce. Jak wyjaśnia Artur Badach, postaci te ukazywały różne portrety jednej osoby, trzy różne prawdy o niej, jej emocjach i uczuciach3. Epatują one poetyckim klimatem, podobnie jak grupa czterech uskrzydlonych posągów ustawionych wówczas wzdłuż południowej elewacji Zamku Królewskiego w Warszawie. W tym wypadku dodatkowym „rzeźbiarskim” elementem była również przestrzeń rozciągająca się wzdłuż szeregu figur. To właśnie ona, biegnąc od strony wschodniej zamku ku rozległemu nabrzeżu Wisły, nasuwała refleksję o ludzkiej wolności.

Czy jest dla niej jakaś granica? Chrześcijanin mógłby mówić o granicy wyznaczonej przez wybór dobra lub zła. Rzeźby Mitoraja sugerują raczej myśl o granicy ludzkiej wolności wyznaczanej przez fizyczną lub duchową destrukcję, która niweczy ludzkie sny o potędze. Z tego punktu widzenia Mitoraj jawi się jako prześmiewca współczesnego człowieka uwikłanego w mrzonki o nieśmiertelności.

Rzeźbiarz jest erudytą z ogromną wyobraźnią, a także artystą filozofem, dzielącym się z nami tym bogactwem przez swoją sztukę. Nie kryje, że dzięki talentowi i pracy dziś opływa w dostatek, czego symbolem jest między innymi jego zameczek we Francji, gdzie spędza czas na czytaniu pod tysiącletnim dębem i produkcji oliwy. Warto jednak przypomnieć, że nie wiadomo, jak potoczyłoby się jego życie, gdyby nie kilka lat studiów w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem Tadeusza Kantora. Twórca między innymi Umarłej klasy, zawsze żywo zainteresowany problematyką ludzkiej egzystencji, zaszczepiał to swoim zdolnym wychowankom. Warto też przypomnieć, że to właśnie Kantor namawiał Mitoraja, wtedy jeszcze młodego malarza, aby pozostał na emigracji na Zachodzie, ponieważ to była dla niego szansa na rozwój i karierę.

1 Por. A. Badach, Igor Mitoraj – powrót do ojczyzny, „Muzealnictwo”, 46/2004, s. 74.

2 Cykl fotografii przedstawiających drzwi Igora Mitoraja w bazylice Santa Maria degli Angeli w Rzymie został zamieszczony w numerze 79/2014 „Życia Duchowego”.

3 Por. A. Badach, dz. cyt., s. 76.