Pan Tomek[1] spadł z rusztowania dwadzieścia lat temu, miał wtedy czterdzieści lat. Uszkodził rdzeń kręgowy – od tamtej pory jego życie to wózek inwalidzki i stara kanapa, na której siedzi godzinami. Czasami ktoś go odwiedza, wpada wypić wspólnie kawę. Jest lubiany – chyba przez spokój, cierpliwość, poczucie humoru i uśmiech, który nie znika mu z ust. Gdy zapytałam, co w jego życiu było najtrudniejsze, bez wahania odpowiedział: „Śmierć żony. Miała raka. Przez kilka miesięcy widziałem, jak się męczy, a nawet kubka z wodą nie mogłem jej podać, nie mogłem wstać z tej cholernej kanapy. Gdyby nie ten wypadek…”.
W tej chwili byłam pewna, że nie potrzebuje on rad ani definicji, a zwykłego ludzkiego wysłuchania.
***
Mój wujek, brat mojego taty, był osobą bezdomną. Choć zmarł w zeszłym roku, wiem, że przez kilka lat znajomości wniósł w moje życie bardzo dużo. Z pozoru „nic” nie miał, a alkoholizm wybijał się na pierwszy plan.
Pamiętam Boże Narodzenie 2011 roku. Miałam wtedy osiemnaście lat. Poznałam wujka miesiąc wcześniej – dotychczas nie chciał utrzymywać kontaktu z rodziną czy znajomymi, mimo że mieszkał sto kilometrów od swojego rodzinnego domu. Razem z braćmi ubieraliśmy choinkę. Dołączył do nas wujek.
Płakał, mówiąc, że to pierwsza choinka od dwudziestu lat. Płakał, zwierzając się, że przegrał swoje życie. Płakał, mówiąc, że czuje się jak król u nas w domu, choć przez całe życie czuł i zachowywał się jak „świnia”. Płakał, dziękując, że traktujemy go jak człowieka.
Nie potrzeba było rad, mówienia, co „powinien” robić, a czego nie, on doskonale to wiedział. Wystarczyło wspólne wypicie kawy, zjedzenie obiadu i zwyczajne ludzkie traktowanie, przyjęcie go takiego, jakim był.
***
Pani Irenka ma pięćdziesiąt siedem lat. Od czterech lat cierpi na chorobę Parkinsona. Mimo że chce być samodzielna, nie zawsze jej się to udaje. Nie poddaje się, chociaż postawiona diagnoza jest dla niej cięższa niż wyrok dożywocia. „Pani Agatko – mówi – czy mogłaby pani umyć mi wannę? Nie mogę się nachylać…”. Konkretna pomoc. Bez owijania w bawełnę: wanna jest brudna, trzeba ją umyć. Praktyka przed teorią.
– Wie pani, nie lubię psychologii. Nie wszystko da się wytłumaczyć, nie chcę rad… Potrzebuję konkretnej pomocy, nie ze wszystkim sobie radzę. Nie chcę porad, wydaje mi się, że wiem, co powinnam robić, a czego unikać, nie jestem głupia. Mam tylko chorobę Parkinsona…
Niekiedy potrzeba konkretnej pomocy – psychologia i „dobre rady” są zupełnie zbędne, niepotrzebne, a wręcz niepożądane.
***
Miałam szczęście, poznając śp. ks. Jana Kaczkowskiego, założyciela puckiego hospicjum. Poprzez akcję promocji wolontariatu i zbierania funduszy w mojej rodzinnej parafii miałam okazję wsłuchać się w kazanie na temat przeżywania choroby i odchodzenia z „tego świata”. Ksiądz Jan mocno podkreślał, żeby nie wzbudzać w chorym poczucia winy, mówiąc do niego: „Musisz dać radę”, „Będzie dobrze”. Jeśli jest źle, jeśli wiemy, że zbliża się kres jego życia, dlaczego na siłę chcemy utrzymać go w przekonaniu, że jest inaczej?
Jak zatem mówić? – pytał ks. Jan. I odpowiadał: Niezależnie, jak będzie, kocham cię i będę przy tobie. Słowa dotrzymywał, udzielając chorym sakramentów w ostatnich dniach ich życia, trzymając ich za rękę i pozwalając im opuścić „ten świat”.
Myślę, że człowiek nie potrzebuje rad, nie musi słyszeć, co ma zrobić ze swoim życiem. Kiedy czuje się kochany, kiedy wie, że jest przyjęty taki, jaki jest – ze swoją chorobą, niepełnosprawnością, z wadami i zaletami, z trudną historią życia – dopiero wtedy dzieją się cuda.
Niezależnie, jak będzie, kocham cię i będę przy tobie.
***
Zaradzić czy poradzić? Czasem wystarczy potrzymać za rękę. Innym razem umyć wannę czy napić się wspólnie kawy. Przede wszystkim słuchać. Słuchać i słyszeć. Nie skupiać się na sobie, ale na Drugim. Nie patrzyć nerwowo na zegarek, czas i tak minie. Być wrażliwym. Starać się patrzeć w oczy. I niezależnie, jak będzie, starać się przy Drugim naprawdę być. Mimo że nieraz jest to naprawdę trudne i wymagające. Niezależnie, jak będzie, kocham cię i będę przy tobie.
Czy jest ktoś, komu możemy tak powiedzieć? Czy jest ktoś, od kogo możemy to usłyszeć?
Przypis
[1] Imiona, lecz nie historie, dla dobra moich podopiecznych, zostały zmienione.