W Wielkim Poście słyszymy wezwanie do nawrócenia: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Co tak naprawdę znaczy „nawrócić się”?
„Boże mój, Boże, stoję przed Tobą w moim nieszczęściu. Spójrz na mnie i nie odwracaj się od mojej nędzy. […] Wspinam się po stopniach Twego miłosierdzia – od upadku do upadku. Uczę się poznawać Twe pokorne serce w moich błędach. Twa łagodność niepojęta – Baranku Boży, skrapla to, czego dotknie lub niszczy jego ogień”. (Raïssa Maritain, Procesja)
Nawrócenie, do którego wzywa słowo Boże, jest bardziej stanem duszy (habitus)[1] niż aktem woli ponawianym w określonych porach roku liturgicznego. Zasadniczą treścią przepowiadania proroków oraz Jezusa jest wezwanie do nawrócenia: „Okryjcie się wstydem! Grzesznicy, nawróćcie się sercem!” (Iz 46,8); „Ja nie mam żadnego upodobania w śmierci – wyrocznia Pana Boga. Zatem nawróćcie się, a żyć będziecie” (Ez 18,32); „Nawróćcie się do Pana! Mówcie do Niego: «Przebacz nam całą naszą winę […]»” (Oz 14,3); „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1,15).
Istotę nawrócenia dobrze oddaje greckie pojęcie metanoia. Starożytni Grecy rozumieli je jako przemianę umysłową. W duchowości judeochrześcijańskiej interpretowane jest w duchu biblijnym. Hebrajski termin teszuwa – powrót umożliwiający zmazanie popełnionych win – oznacza przemianę zarówno myślenia, jak i codziennego postępowania we wszystkich odniesieniach: do Boga, świata, bliźnich i samego siebie. Nawrócenie – przemiana myślenia i działania – jest owocem całkowitego powierzenia się człowieka Bogu.
Codzienne doświadczenia i przeciwności życia
Dzięki łasce Boga inspiracją do nawrócenia może być dosłownie wszystko, co przydarza nam się w życiu dobrego, ale także złego: doznane krzywdy, upokorzenia, rozczarowania zawodowe, małżeńskie, miłosne i wszystkie inne. W takich bolesnych chwilach jesteśmy w stanie nawet lepiej usłyszeć głos sumienia, poprzez które Bóg dopomina się o nasze serce. W złych chwilach naszego życia łatwiej dociera do nas prawda słów św. Augustyna, że „niespokojne jest ludzkie serce, dopóki nie spocznie w Bogu”[2].
Rozmawiając z osobami odprawiającymi ignacjańskie Ćwiczenia duchowe, w czasie których dokonują oni nieraz obrachunku z całego życia, wielokrotnie słyszałem świadectwa: gdyby nie tamta choroba… gdyby nie ten wypadek… gdyby mnie żona nie opuściła… itd. – żyłbym dalej bez Boga. Wielu wyraża wdzięczność Panu za często bardzo trudne doświadczenia życiowe, które były dla nich punktem zwrotnym w relacji z Bogiem. W ostatnim czasie słyszałem świadectwo dwudziestolatka, który wyznał szczerze, że w chwili gdy usłyszał bardzo trudną dla siebie diagnozę – „nowotwór”, doświadczył bezradności połączonej z myślą, która była jak olśnienie: „Nie mam żadnego wpływu na moje życie, ono do mnie nie należy”.
Bywamy kuszeni, zwłaszcza w młodszym wieku, by wszystko, co dobrego nam się przydarza: uznanie, ludzka miłość, kariera, dobrobyt – przypisać sobie, spychając Boga na margines życia. Natomiast to, co bolesne, związane z kruchością naszej egzystencji, przypisać Panu Bogu, oskarżając Go przy tym o brak miłosierdzia czy wręcz okrucieństwo. Obrażamy się wtedy na Niego i pokazujemy Mu plecy. Słyszałem i takie wyznania: „Gdy miałem osiemnaście lat, umarła moja mama i wtedy obraziłem się na Pana Boga, że zabrał mi mamę”.
Nasze moralne słabości, krzywda wyrządzona komuś z najbliższych, niby przypadkowo, to wielkie Boże upomnienie i zaproszenie do nawrócenia. Sumienie uświadamia nam: „Jeżeli nie odmienisz życia, będziesz ranił ludzi”. Jezus upomina paralityka, którego uzdrowił: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5,14). Wszystkie ludzkie nieprawości, zdrady, zbrodnie, o których rozpisują się media, winniśmy interpretować w świetle Jezusowych słów: „Jeżeli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie”. Te słowa Jezusa szokują, a jednak padły dwukrotnie, gdy uczniowie opowiadali Mu o zbrodni Piłata dokonanej w świątyni jerozolimskiej oraz o katastrofie budowlanej, w której zginęło osiemnastu robotników (por. Łk 13,1–5). Święty Jan Klimak w Drabinie raju podkreśla, że pierwszym warunkiem nawrócenia jest rezygnacja z gniewnego reagowania na przeciwności losu i przejmowanie wszystkich wydarzeń życia z wielką pokorą[3].
Słowo Boże i przykład świętych
Szczególną inspiracją do duchowego nawrócenia jest medytacja słowa Bożego. Papież Benedykt XVI zachęca, aby penitenci przygotowywali się do spowiedzi, „rozważając odpowiedni fragment Pisma Świętego”. Rozważane słowo Boże skłania do zasadniczego pytania: „jakiego nawrócenia umysłu, serca i życia domaga się od nas Pan?”[4]. Dietrich Bonhoeffer, męczennik antyhitlerowski i teolog, wyznaje: „Słowo Boże oskarża mnie tak długo, aż moja podzięka za otrzymane dary przemieni się w szczere nawrócenie i aktywną miłość. Ale wtedy sprawia, że mogę dziękować z czystym sumieniem, mimo złego, nędznego świata dookoła”[5].
Niezwykłą pomocą do naszego duchowego nawrócenia może być lektura życiorysów świętych i mistyków. Święta Teresa z Avila wyznaje, że wielką pomocą do nawrócenia były dla niej Wyznania św. Augustyna, który szczegółowo opowiada o drodze do swojego osobistego nawrócenia. Wyznania to jedna z najcenniejszych pereł duchowości: „Och, na Boga! Jakże zdumiewa mnie siła tego oporu, którego doświadczała w sobie moja dusza, mając tak liczne pomoce ze strony Boga. Nadal czuję się pełna obaw, świadoma, jak mało mogłam dokonać z sobą, i jak widziałam się tak skrępowana, aż do niemożności zdecydowania się na pełne determinacji, całkowite oddanie się Bogu. I gdy zaczęłam czytać Wyznania, zdawało mi się, że widziałam w nich samą siebie. Zaczęłam gorąco polecać się temu chwalebnemu Świętemu. Gdy doszłam do opisu jego nawrócenia i przeczytałam o tym, jak usłyszał ów głos w ogrodzie, zdało mi się nie inaczej, jak tylko, że Pan mi je dał; tak to poczuło moje serce. Trwało to dłuższą chwilę, gdy cała obumierałam we łzach, a w sobie czułam wielkie przygnębienie i znużenie”[6].
Rozmawiać z Jezusem ukrzyżowanym
Głębokie nawrócenie duchowe jest intymnym spotkaniem Boga pełnego serdecznej litości z człowiekiem – skruszonym grzesznikiem, który w pokorze wyznaje swoje nieprawości i prosi o miłosierdzie. Tę współpracę Boga i człowieka w procesie nawrócenia dobrze wyraża znane adagium św. Ignacego Loyoli: „Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego. Tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic”. Samo zawstydzenie i upokorzenie Piotra trzykrotnym zaparciem się Jezusa w czasie męki nie wystarczyło do jego nawrócenia. Konieczne było spojrzenie Jezusa na niego, by ten wspominał na daną mu przestrogę: „Dziś, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz”. Dopiero wtedy wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał (Łk 22,61–62).
Rozpoczynanie naszego nawrócenia od samobiczowania i pogrążania się w chorym poczuciu winy bywa mało skuteczne. Nieskuteczne bywa także psychoanalityczne doszukiwanie się genezy naszych upadków, rozważania okoliczności ich popełnienia. Szczegółowe zaś rozpatrywanie dramatycznych czy wręcz tragicznych skutków naszych grzechów prowadzi nieraz do zniechęcenia i rozpaczy. Judasz, gdy uświadomił sobie swoją zdradę Mistrza, poszedł i powiesił się.
Święty Ignacy Loyola, pragnąc pobudzić odprawiającego rekolekcje do skruchy, zachęca go, by rozmawiał z Jezusem ukrzyżowanym, pytając Go, jak to On, będąc Panem całego wszechświata, doszedł do tego, „że stał się człowiekiem, a od życia wiecznego przeszedł do śmierci doczesnej i do konania za moje grzechy” (ĆD 53). Z kontemplacji Jezusa cierpiącego za moje grzechy mają zrodzić się pytania: „Co ja uczyniłem dla Chrystusa? Co czynię dla Chrystusa? Com powinien uczynić dla Chrystusa?” (ĆD 53). Miłość otwiera oczy na pełne poznanie siebie: swojego grzechu i pragnienia odwrócenia się od niego. Świadomość wielkości grzechu – dzięki łasce Boga – zrodzi pragnienie większej miłości. „Ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje” (Łk 7,47). Aby rozważanie o naszych grzechach nie stało się powodem rozpaczy, trzeba nam patrzeć na nie oczami Jezusa. On nie patrzy najpierw na nasze nieprawości, ale na wiarę Kościoła i zgodnie z wolą Ojca, obdarza nas łaską pojednania i pokoju[7].
Mocno postanawiam należeć całkowicie do Ciebie
Nasze nawrócenie dobrze wyraża modlitwa ofiarowania Najświętszemu Sercu Jezusa według św. Małgorzaty Marii Alacoque: „Mocno postanawiam należeć całkowicie do Ciebie i czynić wszystko z miłości ku Tobie, wyrzekając się tego, co się Tobie we mnie nie podoba”. Gdy radykalnie przylgniemy do Boga całym sercem, całą duszą i całym umysłem, jasna stanie się dla nas cała ohyda grzechu i jego tragiczne konsekwencje. To nie cierpienie, rozpacz i śmierć, skutki grzechu demaskują jego istotę, ale najpierw bezgraniczna miłość Boga, której człowiek powierza się bez reszty.
Bóg daje nam wszystko w swoim Synu Jezusie Chrystusie i żąda od nas wszystkiego. Stąd cały sens i cel nawrócenia objawia najważniejsze przykazanie: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6,5). Bóg żąda od nas nawrócenia: „A teraz, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, Bóg twój? Tylko tego, byś się bał Pana, Boga swojego, chodził wszystkimi Jego drogami, miłował Go, służył Panu, Bogu twemu, z całego swojego serca i z całej swej duszy” (Pwt 10,12).
Nasze codzienne nawrócenie to nic innego jak nieustanne podejmowanie wewnętrznej walki, by wcielać w życie przykazania miłości Boga. W naszym wysiłku nawrócenia bywamy niekiedy bardzo oszczędni. Kalkulujemy, zadajemy dwuznaczne pytania typu: „Czy to jest już grzech, gdy…”. Nawrócenie wymaga radykalizmu pierwszego przykazania: „Będziesz miłował…”. Przykładem jest ewangeliczna wdowa, która wrzuciła do skarbony wszystko, co miała na utrzymanie, nie pytając, za co będzie żyła jutro (por. Łk 21,1–4).
Wydajcie owoce godne nawrócenia
Święty Jan Chryzostom, w komentarzu do słów Jezusa: „Wydajcie […] owoce godne nawrócenia” (Łk 3,8), podkreśla z naciskiem, iż owocem nawrócenia winno być zadośćuczynienie oraz więcej dobra w codzienności życia: „Na przykład przywłaszczyłeś sobie nieprawnie cudzą własność, oddaj i swoją; […] znieważyłeś kogoś […], błogosław tym, którzy ciebie znieważają. […] Do wyleczenia nie wystarczy wyjąć strzałę z rany, lecz trzeba jeszcze przyłożyć na nią lekarstwo. Żyłeś wcześniej w zbytkach (por. Łk 7,25) i upijałeś się, pość i pij wodę, by usunąć wynikające z tego zło. Napisano bowiem: «Odstąp od złego, czyń dobro» (Ps 34,15A)”[8].
Znakiem autentycznego nawrócenia jest ludzka i duchowa dojrzałość. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus w Dziejach duszy pisze: „Dniem, w którym otrzymałam łaskę dojrzałości, czyli mego całkowitego nawrócenia, był 25 grudnia 1886 roku”[9]. Tak rozpoczyna opowiadanie o przypadkowej i dość banalnej sytuacji, jaka przydarzyła się jej w noc Bożego Narodzenia, po pasterce, która uświadomiła jej, że w wieku niemal czternastu lat traktuje siebie jak małe rozpieczone dziecko i takiego traktowania oczekuje od ojca czy innych domowników. Doznała wewnętrznego olśnienia, które otworzyło jej drogę do dojrzałości, czyli całkowitego nawrócenia – jak pisze. Po latach, będąc już ciężko chora, wyznała: „Od tej nocy pełnej światła, rozpoczął się trzeci okres mego życia, najpiękniejszy spośród wszystkich, najbardziej obfitujący w łaski Nieba. […] Jednym słowem, w serce moje wstąpiła miłość połączona z pragnieniem zapomnienia o sobie, by innym sprawiać przyjemność, i od tej chwili poczułam się szczęśliwa”[10].
Całe nauczanie ascetyczne Ewagriusza z Pontu, z jego wezwaniem do walki z logismoi – złymi myślami, jest opisem metody nawrócenia ucznia Jezusa. „Miłuj nawrócenie i poddaj kark swój pod jego jarzmo, pojednaj się ze swym Panem, odwracając się od złych czynów, ku czynom szlachetnym. Natychmiast okaż gotowość pojednania, póki jest czas, póki masz władzę nad swą duszą” – wzywa pontyjski mnich[11].
Przypisy
[1] Dobre moralnie, nabywane w trakcie rozwoju ludzkiego i duchowego umiejętności i sposoby zachowania, które mają postać trwałych dyspozycji, cnót. Nabywa się je poprzez ascezę, pracę wewnętrzną i duchowy wysiłek.
[2] Św. Augustyn, Wyznania, Kraków 2007, s. 25.
[3] Por. Jan Klimak, Drabina raju, Kęty 2011, s. 242–245.
[4] Benedykt XVI, Verbum Domini. O Słowie Bożym w życiu i misji Kościoła, Rzym 2010, 61.
[5] D. Bonhoeffer, Wybór pism, Warszawa 1970, s. 131.
[6] Św. Teresa od Jezusa, Księga mojego życia, Poznań 2010, s. 141–142.
[7] Por. Modlitwa z rzymskiego Kanonu Mszy świętej, przed Komunią świętą.
[8] Św. Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię według św. Mateusza, Kraków 2002, s. 130.
[9] Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Dzieje duszy, Kraków 2011, s. 119–120.
[10] Tamże, s. 121.
[11] Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. II, Kraków 2008, s. 143.