Bojaźń Boża

Między grozą, przyzwoitością a miłością
Życie Duchowe • ZIMA 97/2019
Dział • Temat numeru
(fot. Gabriel Garcia Marengo / Flickr.com / CC BY 2.0)

Termin „bojaźń” w powszechnym odbiorze brzmi dziś archaicz­nie. Pojawia się właściwie jedynie w tekstach o charakterze religij­nym, w których archaizacja języka nie tylko nie razi, ale nawet jest oczekiwana. Niekiedy, zwłaszcza przy próbach uwspółcześnienia i neutralizacji języka religijnego, szuka się innego pojęcia, które wyrażałoby ideę obecną w sformułowaniu „bojaźń Boża”, a wła­ściwie „bojaźń wobec Boga”, bo podmiotem tego wyrażenia jest człowiek. Okazuje się to trudne zarówno ze względów semantycz­nych, jak i teologicznych.

Między religią strachu a religią miłości

Wydaje się, że najbliższymi synonimami „bojaźni” są „lęk” i „strach”, czasem „groza” i „przerażenie”. Mają one jednak na­cechowanie pejoratywne, wiążą się z opresją i terrorem, a tym samym zniekształcają teologię biblijną, tworząc fałszywą opozy­cję i napięcie pomiędzy „religią strachu” w Starym Testamencie i „religią miłości” w Nowym Testamencie, która eliminuje strach, ponieważ „w miłości nie ma lęku/strachu” (1 J 4,18)[1]. Taki antago­nizm charakterystyczny był nie tylko dla starożytnych herezji, ale pojawia się również współcześnie w najbardziej radykalnych od­słonach teologii progresywnych. Chęć przezwyciężenia opozycji prowadzi do drugiej skrajności – promowania obrazu dobrodusz­nego, niewymagającego Boga, któremu obce są wszelkie akty ter­roru. Dlatego zamiast o bojaźni Bożej mówi się o szacunku wobec Boga, respekcie, uwielbieniu, adoracji, fascynacji, poczuciu numi­nosum (sacrum), pobożności.

Zarówno frazy wywołujące negatywne skojarzenia, jak i te z ko­notacjami pozytywnymi akcentują przede wszystkim sferę emo­cjonalną, niewiele mówią o postawie człowieka, jego powinno­ści albo działaniach. Strach może być paraliżujący, a przerażony człowiek niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek aktywności. Z kolei uwielbienie czy fascynacja mogą wyrażać chwilowe emocje, któ­re albo nie prowadzą do konkretnych działań, albo ograniczają się do działań krótkotrwałych, na przykład kultycznych, ale nie przekładają się na trwałą, niezależną od okoliczności postawę czło­wieka wobec Boga.

Czym jest bojaźń Boża, najlepiej oczywiście pokażą teksty biblijne. W Starym Testamencie najczęściej opisywana jest ona czasowni­kiem jara i jego derywatami, w grece (w Septuagincie i Nowym Testamencie) to przede wszystkim rzeczownik fobos i czasownik fobeomai. Nie sposób przeanalizować tu wszystkich przypadków użycia tego pojęcia, a jego znaczenie determinuje zwykle jeszcze czas powstania tekstu oraz kontekst. Niemniej zauważyć można pewną bardzo ogólną prawidłowość. W tekstach starszych, po­wstałych przed wygnaniem babilońskim, znaczenie to bliższe jest słownikowemu „bać się”, a przedmiotem strachu jest gniew Boży i jego konsekwencje. Pojawia się też nawiązanie do numinosum, jak je opisuje Rudolf Otto – z elementami tremendum i fascino­sum. Ponadto bojaźń odnosi się do ogólnych zasad postępowa­nia. W tekstach młodszych, powstałych po niewoli, to odniesie­nie również jest obecne, choć przedstawiane z innej perspektywy. Znaczenie bojaźni staje się ponadto bardziej abstrakcyjne i opisuje postawę wobec Boga i/lub Jego przykazań, poznanie Boga, a na­wet miłość w stosunku do Niego.

Strach przed gniewem Bożym

Wariant pierwszy doskonale opisuje Księga Rodzaju, kiedy Adam ukrył się przed Bogiem, ponieważ się bał (Rdz 3,10). Był przy tym świadomy, że strach ten wynikał z zapowiadanych przez Boga kon­sekwencji złamania zakazu spożywania owoców z drzewa poznania dobra i zła. Jest to więc bardziej strach przed karą niż strach przed Bogiem. Podobnie można interpretować teksty mówiące o strachu przed Bożym sądem i wyrokiem, którym towarzyszą zjawiska nio­sące zniszczenie i śmierć, na przykład: „Pan zesłał grzmoty i deszcz […]. I cały lud bardzo bał się Pana” (1 Sm 12,18) czy bardziej ogólny: „Moje ciało drży z lęku przed Tobą, bo boję się Twoich wyroków” (Ps 119,120; zob. też 2 Sm 6,6-9; Ps 76,8; Jr 5,22).

Jednak na przykład w Księdze Powtórzonego Prawa (Pwt 4,34; 10,21), Drugiej Księdze Samuela (2 Sm 7,23) czy Księdze Izajasza (Iz 59,19; 64,2) owe wywołujące strach – straszliwe nomen-omen – zjawiska mają nacechowanie pozytywne, związane są bowiem ze zbawczymi działaniami Boga i świadczą o Jego wielkości, mocy i potędze: „On jest twoim Bogiem, który dokonał z tobą tych wiel­kich i straszliwych rzeczy” (Pwt 10,21). Często też towarzyszą teofaniom – wtedy trudniej rozróżnić pomiędzy strachem przed zna­kami mocy i świętości Bożej a bojaźnią wobec samego Boga.

Doświadczenie numinosum i rozpoznanie Boga

Wariant drugi jest jeszcze mniej oczywisty. Reprezentują go przede wszystkim teksty teofanijne. W Starym Testamencie to na przy­kład: „A gdy Jakub się obudził, powiedział: «Rzeczywiście Pan jest w tym miejscu, a ja o tym nie wiedziałem». Przeląkł się i po­wiedział: «O, jak straszne jest to miejsce!»” (Rdz 28,16-17); „Moj­żesz zasłonił twarz, bo bał się patrzeć na Boga” (Wj 3,6) czy „Moj­żesz powiedział do ludu: «Nie bójcie się. Bóg przybył, aby was doświadczyć i aby Jego bojaźń była w was, żebyście nie grzeszy­li»” (Wj 20,20). Zaś w Nowym Testamencie mamy: „Jezus jednak natychmiast odezwał się do nich: «Odwagi! Ja jestem! Nie bójcie się!»” (Mt 14,27; por. Mk 6,50) i „Uczniowie słysząc to [głos Boga na górze przemienienia], upadli na twarz i bardzo się zlękli. Jezus zaś zbliżył się do nich, dotknął ich i powiedział: «Nie bójcie się!»” (Mt 17,6-7; por. Mk 9,6; Łk 9,34). Charakterystyczną cechą więk­szości tego typu opisów, w których bojaźń wynika z doświadcze­nia numinotycznego, jest pojawienie się obietnicy lub zachęty: „Nie bój się/nie bójcie się”. Oznacza to, że doświadczenie numi­notyczne nie powinno wiązać się z obezwładniającym przeraże­niem albo z ucieczką sprzed oblicza Boga, lecz z otwartością na możliwość poznania Go.

Zarysowuje się tu subtelny jeszcze związek bojaźni z (roz)pozna­niem Boga. Okazuje się, że nawet sztandarowe dla podejścia numi­notycznego przytoczone powyżej słowa Jakuba z Księgi Rodzaju: „O, jak straszne jest to miejsce!” (Rdz 28,17) można interpretować w tym kluczu, na co zwraca uwagę Job Y. Jindo, biblista z powo­dzeniem stosujący elementy kognitywne w egzegezie. Bojaźń jako postawa Jakuba wobec Boga wiąże się przede wszystkim z obietni­cą, jaką patriarcha otrzymał we śnie (Rdz 28,12-15), a tym samym z poznaniem Pana jako Boga wiernego, spełniającego obietnice dane Abrahamowi i Izaakowi. Komponentami bojaźni są tu po­znanie, zaufanie (wiara w obietnicę) i działanie (ustawienie steli w Betel oraz złożenie ślubu). Podobnie w historii Mojżesza rozpo­czętej w Księdze Wyjścia (Wj 3,6), choć tu elementy bojaźni nie następują po sobie tak szybko. Bóg daje się poznać Mojżeszowi, objawia mu nawet swoje Imię, przywołuje dawne obietnice i do­daje do nich nowe. Mojżesz podchodzi do nich z rezerwą, ale osta­tecznie okazuje Bogu zaufanie i podejmuje działanie (Wj 4,18nn).

Prawość, sprawiedliwość i unikanie grzechu

Są jednak stosunkowo wczesne teksty, które pomijają zarówno kwestie numinotyczne, jak i aspekty (roz)poznania Boga. Akcen­tują za to mocno działania, dzięki którym bohaterowie mogą być określeni jako bogobojni niezależnie od pochodzenia etnicznego i wyznawanej religii. To trzeci ze wspomnianych wariantów rozu­mienia bojaźni. Hiob na przykład (który nie był Izraelitą) określa­ny jest serią synonimicznych określeń, z których wynika, że jego bojaźń należy rozumieć jako prawość, sprawiedliwość i unikanie grzechu (Hi 1,8; 2,3). Bojaźń hebrajskich położnych przejawia się w ratowaniu hebrajskich noworodków płci męskiej (Wj 1,17).

Szczególnym przypadkiem jest Józef, który sam określa się jako „bojący się” (Rdz 42,18; w tekście hebrajskim i greckim brakuje do­pełnienia). Zakres znaczeniowy tego eliptycznego sformułowania ilustruje cała historia pobytu Józefa w Egipcie. Sprzedany przez braci okazał się uczciwym zarządcą majątku Putyfara, lojalnym wobec swojego pana (nie uległ wdziękom jego żony), cierpliwym (pobyt w więzieniu) i wspaniałomyślnym wobec braci. Marcin Luter zwraca jeszcze uwagę na skromność i pokorę, które cechują Józefa w każdych okolicznościach, czy to w niewoli, czy w więzie­niu, czy na dworze faraona, i wiąże je ściśle z jego bogobojnością (por. Prz 15,33; 22,4).

Samą bojaźń można utożsamiać tu – podobnie zresztą jak w po­zostałych wymienionych powyżej tekstach – po prostu z przyzwo­itością i/lub szlachetnością. Na podstawie między innymi tych passusów rabbi Moshe Greenberg, fenomenolog religii, znaw­ca i interpretator biblijnych oraz bliskowschodnich przepisów prawnych, postawił tezę, że bojaźń Bożą – rozumianą właśnie jako przyzwoitość i przestrzeganie fundamentalnych norm moralnych – należy uznać za niedeterminowaną poznaniem prawdziwego Boga i Jego Prawa cechę wspólną wszystkim ludziom. Echa takiej koncepcji bojaźni pobrzmiewają jeszcze w literaturze mądrościo­wej, między innymi w poemacie o dzielnej kobiecie (Prz 30,9-31). Mimo iż tekst zachęca, by chwalić kobietę „bojącą się Pana”, cha­rakterystyka bohaterki obejmuje neutralne, nienacechowane re­ligijnie zachowania (por. też Prz 10,27; 22,4).

W tekstach powstałych po wygnaniu babilońskim te uniwersal­ne zasady przyzwoitości pokrywają się w dużej mierze z nakazami i zakazami Prawa Bożego. Najbardziej szczegółowych przykładów dostarcza Księga Kapłańska, w której każdy z nich kończy się od­wołaniem do bojaźni Bożej: „Nie będziesz złorzeczył głuchemu ani kładł przeszkody przed niewidomym, ale będziesz się bał swojego Boga” (Kpł 19,14); „Przed człowiekiem o siwych włosach wstaniesz i uszanujesz starca, a okażesz bojaźń wobec swojego Boga” (Kpł 19,32); „Nie będziecie wyrządzać krzywdy jeden drugiemu. Będziesz się bał swego Boga” (Kpł 25,17; zob. też Kpł 25,35-43).

Przykłady z Księgi Jeremiasza i Księgi Malachiasza odwracają ten obraz i piętnują zachowania wynikające z braku bojaźni: upra­wianie czarów, cudzołóstwo, krzywoprzysięstwo, oszustwo, ucisk najemnika, gnębienie wdów, sierot, przybyszów i ubogich itp. (Jr 5,24-28; Ml 3,5). W Księdze Powtórzonego Prawa bojaźń nie tyl­ko przejawia się w przestrzeganiu przykazań, ale staje się wręcz ce­lem postępowania nakazanego przez Boga: „Będziesz przestrzegał przykazań Pana, twego Boga, abyś postępował Jego drogami i Jego się bał” (Pwt 8,6; por. Pwt 6,2). Skoro tak, to można zaryzykować stwierdzenie, że celem przestrzegania Bożego Prawa jest działanie ku dobru ludzi, co jest równoznaczne z poznaniem Bożej woli wo­bec ludzi wyrażonej w przykazaniach.

Jeszcze mocniej korelacje między poznaniem Boga, wypełnianiem Jego woli i bojaźnią akcentuje literatura mądrościowa. Sapiencjal­ną antropologię najlepiej streszcza Kohelet: „Bój się Boga i prze­strzegaj Jego przykazań. Oto cały człowiek” (Koh 12,13). Księga Przysłów pokazuje zależności między bojaźnią, poznaniem, mądro­ścią i ludzką aktywnością: „Bojaźń Pana jest początkiem poznania; mądrość i karność głupcy odrzucają” (Prz 1,7). Paralelna budowa tej sentencji jasno wskazuje, że bojaźń oraz mądrość i karność na­leży traktować jako synonimy (por. Hi 28,28).

Więcej wątpliwości budzi relacja pomiędzy bojaźnią a poznaniem. Nie chodzi tu o temporalne następstwo: najpierw bojaźń, potem poznanie, lecz raczej o bojaźń jako zasadę, istotę, która nie tylko inicjuje poznanie, ale wciąż jest w poznaniu obecna. Jak już moż­na było zaobserwować, tak rozumiana bojaźń generuje określone działania i w nich się przejawia. Tutaj można się tej aktywności dopatrywać przede wszystkim w karności, a więc w posłuszeństwie woli Bożej wyrażonej w przykazaniach. Obecność ściślej niż w tek­stach wcześniejszych zdefiniowanego poznania sprawia, że sapien­cjalna refleksja na temat bojaźni zyskuje pewien rys intelektualny, który Job Y. Jindo nazywa „internalizacją poznania”. Polega ona na przyjęciu szczególnej perspektywy widzenia i myślenia o świecie i o sobie w relacji do świata i Boga jako jego stwórcy, zachowawcy i absolutnego władcy.

„Powinniśmy Boga bać się i miłować Go”

Taką perspektywę trafnie ujmuje Luter w Dużym Katechizmie, objaśniając pierwszy artykuł wiary: „Myślę i wierzę, że jestem stworzeniem Bożym, to jest, że Bóg dał mi i utrzymuje nieustan­nie ciało, duszę i życie […]. Nadto oddał w służbę ku pożytkowi i zaspokojeniu potrzeb życia wszelkie stworzenie […]. Nikt z nas nie ma nic sam z siebie i nie może zachować ani życia, ani nicze­go, co tu wyliczono […]. Bóg Ojciec dał nam nie tylko to wszyst­ko […], ale też codziennie nas strzeże i chroni od wszelkiego zła i nieszczęścia […], a wszystko to z czystej miłości i dobroci […]. Ponieważ wszystko, co posiadamy i co ponad to jest w niebie i na ziemi, Bóg codziennie daje, utrzymuje i zachowuje, winniśmy Go i my za to nieustannie miłować, chwalić i dziękować Mu, słowem – służyć Mu całkowicie tak jak tego żąda i wymaga w dziesięciu przykazaniach”.

Powinności wspomniane w ostatnim zdaniu to nic innego jak komponenty bojaźni Bożej. Nieprzypadkowo więc reformator, wyjaśniając dekalog w Małym Katechizmie, wykład każdego przy­kazania poprzedza formułą: „Powinniśmy Boga bać się i miłować Go”. Zestawienie bojaźni i miłości dobrze wpisuje się w Lutrową dialektyczną teologię. Jej wyrazem jest między innymi podsumo­wanie wykładu dekalogu i odwołanie do Księgi Wyjścia (Wj 20,5- 6) z wyjaśnieniem pojęć bojaźni i miłości: „Bóg grozi karą wszyst­kim, którzy te przykazania przestępują. Powinni więc bać się Jego gniewu i przeciw tym przykazaniom nie postępować. Przyrzeka zaś łaskę i wszystko dobre wszystkim, którzy tych przykazań strzegą. Powinniśmy więc miłować Go, ufać Mu i według przykazań Jego chętnie postępować”. Widać tu nawiązanie do pierwszego znacze­nia bojaźni jako strachu przed gniewem i sądem Bożym. Strach ten potęguje oparte zwłaszcza na tekstach Pawłowych przekonanie, że nie da się doskonale wypełnić Prawa, człowiek więc nieustannie zasługuje na Bożą karę, od której wyzwolić go może jedynie Boża łaska (por. Rz 3,10nn).

Tymczasem w Biblii zestawienie bojaźni i miłości nie musi mieć za­wsze charakteru dialektycznego. Niekiedy miłość i bojaźń trakto­wane są jako synonimy. Widać to zwłaszcza w późnych dodatkach do Księgi Powtórzonego Prawa, na przykład Pwt 10,12 w jednym szeregu wymienia bojaźń, przestrzeganie Prawa, miłość i służbę Bogu; w Pwt 11,1 i 30,16 zestawiona została miłość i przestrzega­nie przykazań na takiej samej zasadzie, jak w innych tekstach (na przykład w przytoczonych już Pwt 6,2 i 8,6) bojaźń i przestrzeganie przykazań: „Będziesz miłował Pana, twego Boga, będziesz pilnie przestrzegał Jego ustaw, nakazów i przykazań przez wszystkie dni”. Widać więc, że bojaźń i miłość przejawiają się w ten sam sposób – jako postawa i jako działanie. To pokrewieństwo semantyczne można zauważyć też wtedy, gdy weźmie się pod uwagę bojaźń jako przyzwoitość i działanie dla dobra bliźniego oraz miłość bliźniego okazywaną w ten sam sposób.

Szczupłość miejsca nie pozwala na analizę dalszych tekstów. Jed­nak już na podstawie tych kilkunastu fragmentów można zauwa­żyć, że pojęcie bojaźni Bożej jest bardzo złożone. Sprowadzanie jej do strachu przed gniewem Bożym pozbawia ją elementu łaski, sprowadzanie do numinosum wyklucza jej aspekt praktyczny i nie uwzględnia działań wobec bliźniego. Z kolei nacisk na działanie minimalizuje refleksję teologiczną dotyczącą poznania Boga i sie­bie samego w relacji z Bogiem. Trudno byłoby znaleźć jakieś inne wyrażenie, które uwzględniałoby przynajmniej część tych elemen­tów. Wydaje się więc, że mimo archaicznego brzmienia w tekstach religijnych należy pozostawić bojaźń Bożą jako termin techniczny. Chyba żeby pokusić się o zastąpienie bojaźni równie wieloaspek­tową i wielopostaciową miłością.

Przypis
[1] Cytaty z Pisma Świętego za: Biblia ekumeniczna, Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 2017.