Niestety, spowiadamy się rzadziej

Życie Duchowe • LATO 75/2013
Dział • Temat numeru
(fot. Mike Cassano / Flickr.com / CC BY 2.0)

Większość duszpasterzy zauważa, że przy konfesjonałach pojawia się dziś coraz mniej penitentów. Ci, którzy przychodzą, z sakramentu pojednania zazwyczaj korzystają rzadziej, a ich kolejne spowiedzi dzielą coraz dłuższe odstępy czasowe. Rośnie też liczba osób chodzących do spowiedzi raz w roku oraz korzystających z niej jedynie w związku z ważnymi uroczystościami rodzinnymi, ciężką chorobą, śmiercią kogoś bliskiego, trudną sytuacją osobistą czy rodzinną. Spada również liczba spowiadających się w pierwsze piątki miesiąca, z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Zaczyna zanikać też zwyczaj korzystania ze spowiedzi na wspomnienie wszystkich zmarłych i innych świąt, przed którymi wcześniej liczba spowiadających się była porównywalna z czasem przed Bożym Narodzeniem. Zjawisko to szczególnie widoczne jest w przypadku spowiedzi dzieci i młodzieży, zwłaszcza w dużych miastach.

Trzeba nam szukać przyczyn tego stanu, gdyż sporadycznym nawoływaniem do zmiany nie odrodzimy korzystania z sakramentu pojednania. A zmiana jest konieczna. Bez dobrej i częstej spowiedzi trudno bowiem mówić o powrocie do pełni życia chrześcijańskiego.

Przyczyny natury społecznej

Przyczyn natury społecznej zaistniałej sytuacji należy przede wszystkim upatrywać we współczesnym sposobie myślenia, na który wpływają szybkie przemiany w niemal wszystkich dziedzinach życia, różnego typu pluralizmy, w tym religijne i wyznaniowe, oraz ideologie, zwłaszcza nurty sekularyzacji. Dzięki środkom masowego przekazu, dużej mobilności ludzi i migracji na szeroką skalę nurty te szybko przenikają w różne środowiska, kształtując ludzkie myślenie, wartościowanie i przeżywanie dotychczasowych praktyk religijnych, w tym także sakramentu pojednania. Ponadto rozwój techniki i komunikacji stwarza warunki, w których nawet ludzie żyjący w bardziej ustabilizowanych środowiskach zaczynają odkrywać nowe sposoby myślenia.

Większość wiernych nie jest przygotowana do właściwej oceny tego, co jest im proponowane. Często nie mają nawet możliwości dokonania właściwego wyboru czy wiernego trwania przy swoich dotychczasowych wartościach. W zetknięciu ze światem współczesnej wiedzy ich dotychczasowa znajomość prawd wiary i zasad moralnych ulega w większości przypadków zachwianiu. Swoją religię ograniczają wówczas do sfery życia prywatnego, a w obcym sobie środowisku niejednokrotnie wstydzą się do niej przyznać. Klimat ten może powodować kształtowanie się, także u osób konsekrowanych, czterech niebezpiecznych dla życia wiary postaw.

Po pierwsze, postawy relatywizmu moralnego, który powoli zaczyna wpływać na częstotliwość i głębię przeżyć praktyk religijnych. W tym kontekście największy opór rodzi się właśnie wobec sakramentu pojednania: jego potrzeby, skuteczności, a nawet sensowności. Druga postawa to obojętność, która nierzadko wynika z braku możliwości oceny i akceptacji zjawisk uderzających w człowieka. Trzecia postawa, którą rodzi współczesna rzeczywistość, to powierzchowność. Wielu chce wszystko wiedzieć i po wszystko sięgać, tyle że tak naprawdę jest to niemożliwe. Sięga się więc do wszystkiego „po trochu”, niczego nie zgłębiając. Czwarta postawa to zagubienie – gorzki owoc naszych czasów. Wielu dosłownie zatraca się w różnorodności życiowych propozycji i albo zostawia wszystko, albo wycofuje się na obrzeża fundamentalizmu religijnego czy obyczajowego.

Postawy te i ich skutki nie sprzyjają stałemu ukierunkowaniu wiernych, dokonywaniu dobrych wyborów i wierności chrześcijańskim wartościom. Benedykt XVI podczas jednej ze środowych audiencji generalnych powiedział: „Żyjemy dziś w społeczeństwie, które uległo głębokim przemianom, również w odniesieniu do całkiem niedawnej przeszłości. Mentalność została silnie naznaczona przez procesy sekularyzacji i nihilizm, dla którego wszystko jest względne. W szczególności nowe pokolenia nie są wychowywane do poszukiwania prawdy i głębokiego sensu życia. Indywidualizm i relatywizm zdają się dominować w nastawieniu wielu współczesnych. […] W ten sposób zostawia się otwarte pole dla swoistego synkretyzmu i relatywizmu religijnego, nie mając jasności co do prawd, w które trzeba wierzyć, i co do zbawczej wyłączności chrześcijaństwa. Całkiem realnym zagrożeniem jest więc tworzenie sobie religii własnym sumptem. Powinniśmy zatem powrócić do Boga, do Boga Jezusa Chrystusa”1.

Świadomość grzechu i poczucie winy, a zatem również pragnienie wyzwolenia się i umocnienia w sakramencie pojednania, u wielu wiernych jest osłabione przez antropologiczne przekonanie, że człowiek nie bierze całej odpowiedzialności za zło i swoją słabość, gdyż wpływa na niego wiele czynników: wychowanie, środowisko, różnego typu uwarunkowania, w tym genetyczne. Bark umiejętnego spojrzenia na te dziedziny życia i oceny ich rzeczywistego wpływu na człowieka, a także pomijanie osobistej odpowiedzialności poszczególnych osób u wielu powoduje zmniejszenie poczucia winy, a w konsekwencji prowadzi do zarzucenia praktyki korzystania z sakramentu pojednania.

Braki w posłudze duszpasterskiej

Pierwszy wymóg współczesnego duszpasterstwa to przeorientowywanie języka, metod i sposobów przepowiadania, by stały się adekwatne do czasów współczesnych. W wielu ośrodkach duszpasterskich za dużo w tej kwestii zaniedbań, opóźnień czy nawet absolutnego nieliczenia się ze zmianami zachodzącymi nieomal we wszystkich wymiarach życia społecznego. Wielu duszpasterzy posługuje się językiem niezrozumiałym dla dzisiejszego człowieka, zwłaszcza ludzi młodych.

Kolejny aspekt, na który trzeba w tym kontekście zwrócić uwagę, to brak w większości kościołów lokalnych katechezy dla dorosłych, która pogłębiłaby znajomość Bożego Objawienia, towarzyszyłaby aktualnemu rozwojowi dorosłych i udzielałaby odpowiedzi na pytana związane z istotą życia chrześcijańskiego czy wymogami moralności, etyki życia małżeńskiego, rodzinnego, zawodowego i społecznego. Owocne korzystanie z sakramentów domaga się pogłębionej wiary, a ta rodzi się ze słuchania słowa Bożego. Słowo i sakrament są ze sobą ściśle powiązane. Tylko człowiek żyjący wiarą może zapragnąć częstego i głębokiego korzystania z sakramentu pojednania. Szczególnie ważne jest, by ci, którzy przyjęli chrzest w dzieciństwie, jako ludzie dorośli dokonali świadomego wyboru życia wiarą. W przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo, że sakramenty będą traktować jedynie jako pobożnościowe praktyki.

Istotna staje się także konieczność przywrócenia sakramentowi pojednania właściwego miejsca i czasu, tak by jego przeżywanie było dla wiernych ważnym wydarzeniem, wręcz świętem, a nie sformalizowanym rytem, po który sięga się „przy okazji”, w ciemnym kącie kościoła, pośpiesznie
i w warunkach uniemożliwiających głębokie i dające pokój przeżycie sakramentalnego spotkania z Chrystusem. Jan Paweł II w adhortacji Reconciliatio et paenitentia domagał się poprzedzania grupowego przeżywania tego sakramentu liturgią pokutną2, co w większości wspólnot parafialnych jest jeszcze „ziemią nieznaną”. Wiele do życzenia pozostawia też organizacja spowiedzi przedświątecznych, z okazji misji albo parafialnych rekolekcji. Spowiedź sprowadza się wówczas do prywatnego oczyszczenia w masie kolejek.

Jak sprawić, by sakrament pojednania był dla wiernych rzeczywiście czymś ważnym? W podejmowanych licznych i niejednokrotnie bardzo cennych inicjatywach nie można zagubić duszpasterskich priorytetów i hierarchii wartości pastoralnego oddziaływania. Najważniejsza jest jakość głoszenia słowa Bożego, z którego rodzi się wiara. Ta z kolei prowadzi do osobistej i wspólnotowej modlitwy, a następnie do spotkania w sakramentach ze Zmartwychwstałym. Tak odnowieni i umocnieni wierni mają szanse na dobre życie małżeńskie, rodzinne i społeczne. Są w stanie realizować je jako swoje powołania i budować nową rzeczywistość życia społecznego. Temu właśnie winny służyć inicjatywy duszpasterskie. W przeciwnym razie staną się działaniem dla działania i sztuką dla sztuki.

W ciągu roku duszpasterskiego za mało głosi się kazań poświęconych sakramentowi pojednania. W wielu parafiach latami się o tym nie wspomina. Brakuje zachęty, chociażby w czasie ogłoszeń duszpasterskich, do korzystania z tego sakramentu. To samo dotyczy katechezy na niemal każdym szczeblu: po przygotowaniu do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej, w gimnazjum i szkole średniej, na etapie duszpasterstwa akademickiego czy dla młodzieży pracującej. Tam, gdzie chociaż od czasu do czasu mówi się o owocach dobrej spowiedzi, widać proporcjonalnie większą liczbę korzystających z tego sakramentu.

Celebracja i szafarz sakramentu pokuty

Na korzystanie z sakramentu pokuty ujemnie może wpływać także spowiedź przy okazji Mszy świętej, w której wierni chcą w pełni uczestniczyć, albo postawa spowiadającego, który sprawia wrażenie osoby nieustannie się spieszącej. Penitent doskonale wyczuwa, czy posługujący w konfesjonale kapłan jest cały dla niego, czy chce go wysłuchać i mu pomóc. Jeżeli zorientuje się, że tak nie jest, z niechęcią myśli o kolejnej spowiedzi. Ów brak czasu objawia się szablonowym, rutynowym i ogólnikowym traktowaniem penitenta, zarówno w wygłoszonym w konfesjonale pouczeniu, jak i we wskazówkach dla niego czy wyznaczonej pokucie.

W czasie spowiedzi bardzo ważne jest dogłębne słuchanie penitenta, podczas którego celebrans winien zorientować się: na jakim poziomie życia duchowego jest spowiadający się, czego swoją łaską dokonuje w nim Bóg, czy wyznanie grzechów pochodziło z poczucia głębokiej ich świadomości, czy było integralne i co stanowi zasadniczy problem w przypadku tego konkretnego człowieka. Jeżeli kapłan usłyszy to i będzie chciał pomóc, każdy penitent odczuje, że został przyjęty, wysłuchany i potraktowany w sposób osobowy, a to zachęci go do korzystania ze spowiedzi w przyszłości. Spowiednik zawsze winien się jawić jako dyspozycyjny w takim wymiarze czasowym, jakiego rzeczywiście penitenci potrzebują.

Do sakramentu pojednania może zniechęcać nie tylko ogólnikowość i obojętność spowiednika, lecz także nadmierne koncentrowanie się księdza na rozwiązywaniu trudniejszych sytuacji i problemów za pomocą środków terapeutycznych, z pominięciem prowadzenia do spotkania z Chrystusem i Jego łaską. Między tymi dwoma wymiarami pomocy trzeba zachować właściwą proporcję, z położeniem większego nacisku na pogłębienie relacji z Chrystusem. Oczywiście nie pomniejszam tu konieczności spotkania z psychologiem, ponieważ doradzenie terapii może nieraz okazać się niezbędne.

Wielu przystępujących do sakramentu pojednania zraża u spowiedników nikła znajomość teologii i dróg życia duchowego, nieumiejętność ukazywania rozwoju w tej dziedzinie, jak również brak znajomości współczesnych uwarunkowań życia, zrozumienia trudności, które trzeba przezwyciężyć, chcąc dochować wierności wymaganiom życia chrześcijańskiego. Zdarza się, i to nierzadko, że wskazówki i rady duszpasterzy mijają się z realizmem środowiska danego penitenta. Nie chodzi tu jednak o pomniejszanie istotnych wymagań życia chrześcijańskiego, a o ludzką empatię i pasterską miłość kapłanów, gdyż ich brak najbardziej zniechęca penitentów do częstszego korzystania z sakramentu pokuty.

Warto przypomnieć w tym miejscu słowa Jana Pawła II: „Aby skutecznie wypełniać tę posługę, spowiednik winien koniecznie posiadać ludzkie przymioty: roztropność, dyskrecję, umiejętność rozeznawania, stanowczość miarkowaną łagodnością i dobrocią. Winien on posiadać także przygotowanie poważne i dokładne, nie fragmentaryczne, lecz integralne i harmonijne w różnych gałęziach teologii, pedagogii i psychologii, metodologii dialogu, a nade wszystko w żywej i komunikatywnej znajomości słowa Bożego. Jeszcze ważniejsze jest jednak, by sam prowadził głębokie i prawdziwe życie duchowe. […] Aby sprostać wymaganiom współczesnej rzeczywistości, musi zawsze dbać o własne udoskonalenie i odnowę poprzez stałe dokształcanie się”3.

Warto też zwrócić w tym miejscu uwagę na kwestię być może oczywistą, jaką jest kultura osobista kapłana przejawiająca się w kulturze przyjęcia drugiego człowieka, delikatności i wyczucia przy zadawaniu pytań dopełniających integralności wyznania. Braki w tej kwestii często wynikają z nieumiejętności prowadzenia dialogu, podczas którego ważne jest wzajemne słuchanie się i zrozumienie. Wielu zraża też postawa księży, którzy – w dobrej wierze – przy ocenie wykroczeń penitenta szafują pojęciami wielkiej winy i grzechu, gdyż tak naucza Magisterium Kościoła. Nieraz unoszą się przy tym wręcz świętym i mocnym uczuciem, brak im jednak spokojnej argumentacji, dlaczego dana postawa czy zachowanie jest grzechem. A jest to konieczne, ponieważ wielu penitentów, zagubionych w ocenach, na takie argumenty czeka i chce je usłyszeć, zwłaszcza w konfesjonale przy okazji spowiedzi.

Gdyby spowiednicy jeszcze bardziej starali się naśladować Jezusa Dobrego Pasterza, przy całej wierności wymaganiom nauki Magisterium Kościoła, niewykluczone, że z sakramentu pojednania częściej i owocniej korzystałoby więcej wiernych. Każdy człowiek, a chrześcijanin szczególnie, szuka bowiem drugiej osoby, przed którą mógłby wypowiedzieć najgłębsze tajniki swojego serca i sumienia. Gdy znajdzie taką osobę, wiele czerpie z jej autentycznej postawy miłości. Nadzieję na poprawę tej kryzysowej sytuacji rodzi wdrażana w życie Kościoła nowa ewangelizacja. Może ona prowadzić do pogłębienia życia wiarą, a to z kolei przyczyni się do rozbudzenia pragnienia częstszego i głębszego korzystania z sakramentu pojednania, aby nieustannie umacniać i odnawiać „przymierze przyjaźni z Bogiem”, gdyż to właśnie owo przymierze stanowi serce owoców spowiedzi.

Przypisy
1. Benedykt XVI, Sobór Watykański II bodźcem do odkrycia piękna wiary, „KAI”, 42/2012, s. 23.
2. Por. Jan Paweł II, Reconciliatio et paenitentia, Rzym 1984, 32.
3. Tamże, 29.